Bo zawsze kiedy wydaje nam się, że Arsenal nie może być jeszcze młodszy i jeszcze bardziej ciachowy, okazuje się, że się mylimy... A młody Fran łączy sobie barcelońskie pochodzenie, z kanonierskim wychowaniem, zapowiada się więc... no właśnie jak?
3
GETTY IMAGES/Phil Cole
Otwórz galerię Na Gazeta.pl
REKLAMA
Fran Merida ciachem?Ma co najmniej pięć zalet...Fran Merida łączy w sobie barcelońskie pochodzenie, z kanonierskim wychowaniem. Naszym zdaniem ta mieszanka wygląda obiecująco.Zawsze kiedy wydaje nam się, że Arsenal nie może być jeszcze młodszy i jeszcze bardziej ciachowy, okazuje się, że się mylimy... A młody Fran łączy w sobie barcelońskie pochodzenie, z kanonierskim wychowaniem, zapowiada się więc... no właśnie jak?Naszym zdaniem - co najmniej obiecująco. Zdaniem trenera Wengera - również. Choć jednak z menedżerem Arsenalu dzielimy zamiłowanie do młodych chłopców, to chyba mamy nieco inne pobudki...Młody Fran zdaje się zdradzać wielki potencjał ciachowości - ma dziewiętnaście lat, pochodzi z Barcelony i to w podwójnym znaczeniu. Urodził się bowiem w stolicy Katalonii, i w szeregach jej Dumy stawiał pierwsze piłkarskie kroki. A ponieważ nic, co młode, zdolne i w okazyjnej cenie nie może ujść uwagi Arsena Wengera (tudzież jego skautów) Fran w wieku szesnastu lat trafił do szkółki piłkarskiej Arsenalu Londyn.Nam wpadł w oko - przyznajemy - całkiem niedawno. Zaślepione Fabregasem, Van Persim, czy Walcottem nie zwracałyśmy uwagi na nic innego, co jak się okazało - było błędem. Ale podczas ostatniego meczu Kanonierów z Liverpoolem nie zauważyć Meridy już się nie dało: młody Hiszpan strzelił bramkę i z miejsca stał się bohaterem, kierując tym samym nasze czujne spojrzenie na swoje urokliwe oblicze i apetyczne ciałko.Naszym zdaniem Merida ma wszelkie predyspozycje, aby stac się ciachem nie tylko dnia, gdyż: 1. Jest Hiszpanem... 2. ... a w dodatku z Barcelony. 3. Kroczy chlubnymi śladami Cesca Fabregasa zarówno pod względem sportowym, jak i estetycznym... 4. Słodko się uśmiecha... 5. Jak na Hiszpana, mówi całkiem nieźle po angielsku... Poza tym ma piękne oczy, zmysłowe usta i nonszalancki cień zarostu na policzkach.
Naszym zdaniem - co najmniej obiecująco. Zdaniem trenera Wengera - również. Choć jednak z menedżerem Arsenalu dzielimy zamiłowanie do młodych chłopców, to chyba mamy nieco inne pobudki...
Młody Fran zdaje się zdradzać wielki potencjał ciachowości - ma dziewiętnaście lat, pochodzi z Barcelony i to w podwójnym znaczeniu. Urodził się bowiem w stolicy Katalonii, i w szeregach jej Dumy stawiał pierwsze, piłkarskie kroki. A ponieważ nic, co młode zdolne i w okazyjnej cenie nie może ujść uwagi Arsena Wengera (tudzież jego skautów) Fran w wieku szesnastu lat trafił do szkółki piłkarskiej Arsenalu Londyn.
Nam wpadł w oko - przyznajemy - całkiem niedawno. Zaślepione Fabregasem, Van Persim, czy Walcottem nie zwracałyśmy uwagi na nic innego, co jak się okazało - było błędem. Ale podczas ostatniego meczu Kanonierów z Liverpoolem nie zauważyć Meridy już się nie dało:
Młody Hiszpan strzelił bramkę i z miejsca stał się bohaterem, kierując tym samym nasze czujne spojrzenie na swoje urokliwe oblicze i apetyczne ciałko.
Naszym zdaniem Merida ma wszelkie predyspozycje, aby stac się ciachem nie tylko dnia, gdyż:
1. Jest HIszpanem...
2. ... a w dodatku z Barcelony.
3. Kroczy chlubnymi śladami Cesca Fabregasa zarówno pod względem sportowym, jak i estetycznym...
4. Słodko się uśmiecha...
5. I, jak na Hiszpana, mówi całkiem nieźle po angielsku...
Poza tym ma piękne oczy, zmysłowe usta i nonszalancki cień zarostu na policzkach. Żeby w pełni zaskarbić sobie nasze względy musi się jeszcze pokazać w tradycyjnym stroju ciacha - czyli najlepiej bez żadnego stroju. Czekamy Fran, czekamy...