Na dobry początek dnia: klata w deszczu

Jeżeli Was też obudziło dudnienie o parapet jesiennego deszczu za szybą, i jedyne o czym marzycie to jak najgłębsze zakopanie się w różowej pościeli to spróbujcie jednak się przełamać i wyjrzeć za okno - kto wie czy nie stoi za nim jakiś półnagi Martin Palermo.  

Jeśli mieszkacie w pobliżu miejsca, gdzie Argentyna pokonała wczoraj Peru jest to całkiem możliwe. Niewykluczone też, że do wczesnych godzin poniedziałkowych świętowali podopieczni boskiego Diego z Martinem na czele swoje wielkiej wagi zwycięstwo, przedłużające ich szanse na udział w przyszłorocznych mistrzostwach świata. Udział, bez którego - dodajmy - nie wyobrażamy sobie właściwie tej imprezy.

Niewiele jednak brakowało, a oglądałybyśmy zupełnie inne sceny, na przykład walącego głową w ziemię Messiego, albo zamieszki na stadionie w Buenos Aires. Choć bowiem biancocelesti prowadzili od początku drugiej połowy, to w 90. minucie do wyrównania doprowadził nasz dobry ligowy znajomy Hernan Rengifo . Dziennikarze sportowi ze starej, dobrej, klasycznej szkoły zwykli w takich sytuacjach pisać "cały stadion zamarł" - więc i my posłużymy się tą zgrabną (acz nie do końca zgodną z prawdą) formułą. I wtedy stało się to:

I jeszcze raz przeanalizujmy całą sytuację kadr po kadrze:

Czyż nie piękne?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.