Przedsezonowce: Manchester przestaje się nudzić, Chelsea nie przestaje wygrywać, Amauri wygląda zjawiskowo

Trochę szkoda - Manchester nudził się tak ładnie. Z drugiej strony - jakże cieszy się każdy, najmniejszy centymetr naszego różowego ciała, na myśl o tym, że chłopaki znowu biorą się za kopanie piłki... W końcu żaden basen nie stanowi tak pięknej oprawy dla nagiego torsu, jak zielona murawa i stęsknione oczy fanek.  

Na razie w przedsezonowych sparingach i towarzyskich turniejach - ale od czegoś przecież trzeba zacząć. A sparingi nie są wcale złe - gole ścielą się gęsto, pojawiają się nowe twarze, nawet Tomek Kuszczak może wystąpić na parę minut między słupkami. Brak ligowego wyrachowania, zestawy par bywają egzotyczne niczym Diego i Sarah Connor , a bezbramkowe remisy są czymś rzadszym niż bezwagsowe ciacha.

Skoro od kilku dni śledzimy

azjatyckie przygody

Czerwonych Diabłów , to od nich właśnie zaczniemy nasz mały przegląd przedsezonowców. Podopieczni Sir Alexa nie okazali wielkiej wdzięczności goszczącemu ich krajowi Parki Ji Sunga i miejscowy FC Seoul pokonali 3:2 . Jeżeli odczuwali jeszcze jakieś resztki nudy i ospałości - obudzili się szybko po pierwszym golu jaki zaserwował im Dejan Damjanovic. Dejana nie lubimy, gdyż dwa razy w tym spotkaniu szyderczo zagrał na nosie i naigrywał się z naszego Tomka Kuszczaka. Na szczeście pięknookoi Berba, długonogi Macheda i piękno..., no i Rooney przyszli z odsieczą:

Nowa Chelsea , pod wodzą Carlo Ancelottiego nie zaspokoiła się bynajmniej brutalnym i bezlitosnym pokonaniem Speszial Łana i postanowiła rozprawić się także z rywalem Interu zza miedzy - AC Milanem . Wyglądało to w ten sposób (jeśli tęskno Wam za Hiszpanami, nastawcie głośność na maksa):

Skoro już jesteśmy przy tematach okołohiszpańskich, to w Londynie, w ramach rozgrywanego właśnie Wembley Cup Barcelona zremisowała z Tottenhamem 1:1. Mecz rozgrywany był pod hasłem: "to idzie młodość" - strzelcami goli byli bowiem Bojan Krkić i dziewiętnastoletni Jake Livermore :

Pozostając w hiszpańskich klimatach, przenosimy się do Andaluzji, gdzie - tym razem w ramach Peace Cup - Sevilla podejmowała Juventus Turyn. Nam się podobało, bo był Amauri - wakacyjnie opalony, z nowym numerkiem na plecach, piękny jak zawsze i nawet strzelający gola:

Dla nas ten skrót mógłby się ograniczyć do pierwszych kilkudziesięciu sekund. Ze szczególnym uwzględnieniem przedziału 0:12 - 0:14 i 0:28 - 0:30.

Dobra wiadomość jest taka, że przedsezonowe ciacha dopiero się rozkręcają, i czeka nas jeszcze sporo interesujących spotkań.  A nie mówiłyśmy, że wakacje da się jakoś przeżyć?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.