Chłodne przyjęcie Becksa w L.A.

A my pytamy z oburzeniem: jak tak w ogóle można?    

Kiedy David Beckham zawitał i na stałe zadomowił się na San Siro, od razu niemal zaczął głosić na prawo i  lewo o swojej ogromnej chęci do pozostania na stałe w Milanie. Bo piłka zdecydowanie na wyższym poziomie, bo gra w tej drużynie daje mu większą szansę na grę w reprezentację oraz niezwykle cenną okazję na codzienne oglądanie bielizny Gattuso, co zresztą Ciacha doskonale rozumiały i co więcej gorąco zachęcały Becksa do pozostania we Włoszech. Nawet z Victorią. Jednak kontrakt kontraktem i po okresie wypożyczenia musiał grzecznie i bez względu na sympatię do Rossonerich i buńczuczne deklaracje powrócić do LA. Tu jednak musiał zderzyć się z brutalną rzeczywistością w postaci niezbyt  pozytywnie nastawionych kibiców Galaxy, którzy poglądów Ciach oraz Becksa nie podzielają i zdecydowali się drastycznie obalić naszą wypracowywaną latami teorię, że takiemu facetowi jak David wybacza się wszystko.

Anglik swój pierwszym mecz po powrocie z 5-miesięcznego wypożyczenia, rozgrywany (o ironio) z Milanem zapamięta na długo. Bo - nie wiemy, jak Wy, drogie Czytaleniczki, ale my za nic nie możemy sobie przypomnieć, by nasz pieszczoszek traktowany był kiedyś w podobny, równie niemiły sposób. Fani Galaxy zachowywali się, jakby w trykocie Beckhama z numerem 23 wyszedł na boisko sam Cristiano Ronaldo - za każdym razem, gdy najseksowniejszy mężczyzna świata dotknął piłki, z trybun dało się słyszeć głośne gwizdy i buczenie. A w razie, gdyby sam zainteresowany nie połapał się w sytuacji i nie dotarło do niego, że to aby bynajmniej nie pomyłka i aktualnie nie jest on już ulubieńcem kibiców, postanowili oni wygłosić swoje poglądy na transparentach, na których przykładowo można było przeczytać: "Uciekaj do domu oszuście", "Hej 23, byliśmy tu przed tobą, będziemy po tobie i będziemy tutaj pomimo ciebie" czy też te, co groźniej brzmiące, jak :"Zło to kim jesteś, albo co czynisz". Nic dziwnego więc, że skonsternowany David nie wytrzymał tej lekko niemiłej atmosfery wokół jego osoby i w czasie przerwy podszedł do jednego z kibiców, aby dobitnie wyjaśnić sobie z nim pewne nieścisłości. Do konfrontacji, dzięki Bogu i szybkiemu refleksowi ochrony, na szczęście nie doszło i druga połowa mogła rozpocząć się z Anglikiem w nienaruszonym stanie. Lech pomimo tego, że David starał się  zadośćuczynić za swoją zdradę i asystował przy obu bramkach dla LA Galaxy, to i tak schodząc z boiska w 75. minucie żegnany był buczeniem.  

Co macie teraz na swoje usprawiedliwienie, drogie siostry zza oceanu? Rozumiemy wprawdzie, że pan DB nie zachował się zbyt elegancko, ale przecież nie oszukujmy się, od początku było wiadomo, że przeniósł się tam wyłącznie dla kolejnego kaprysu Vicky, dużych zarobków i gdy tylko małżonce znudzi się Tom Cruise i LA, a na konto wpłynie dość astronomiczna suma, bez sentymentów opuści Amerykę.  

A teraz zaś możecie szczerze żałować swojego zachowania, gdyż David zaraz po meczu ogłosił, że jak tylko skończy mu się kontrakt w MLS, czym prędzej wraca do Ciach Serie A.. Dobra decyzja, Becks, wszak włoskie kibicki o wiele bardziej są w stanie docenić twoją obecność.Choć jak się spojrzy na niektórych fanów w USA...

Marina

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.