Prezentacja Cristiano Ronaldo: spazmy, zamieszki, pocałunki i autografy

Jeszcze nie zdążył  rozegrać w barwach Królewskich żadnego meczu, a już robi to, co umie najlepiej - wywołuje emocje. Dziesiątki tysięcy widzów witało na Santiago Bernabeu nowego bohatera. Umarł CR7, narodził się CR9 - wszystko wśród spazmów rozentuzjazmowanego tłumu.   

Tłumu liczącego... no właśnie, w zależności od źródeł od 75 do 90 tysięcy rozpiszczanych fanek i fanów, oraz ponad 400 dziennikarzy z całego świata. Liczby są o tyle istotne, gdyż zanosiło się na pobicie rekordu samego Diego Maradony, którego swego czasu w Napoli witało właśnie 75 tysięcy kibiców. Niezależnie od ilości kibiców na stadionie, drugie tyle stało (a raczej: szlochało) pod stadionem a jakość i głośność witających CR była niesamowita. Aż same się dziwimy, że nie było nas wśród rzeszy zapłakanych ze szczęścia, wymalowanych mazakami, wzruszonych, ściskających pomięte plakaty z jego obliczem, rozdygotanych miłośniczek Żelika, ale wtedy przypominamy sobie, że przecież nie lubimy tłumów i preferujemy bardziej kameralne formy spotkań z naszymi ulubieńcami.

Kiedy wszyscy już szczęśliwie zajęli miejsca na, lub nieszczęśliwie pod Santiago Bernabeu, na płytę  boiska wyszedł... nie jeszcze nie Ronaldo, na razie Florentino Perez. Poprzemawiał sobie trochę, ku irytacji stęsknionych Crisa nastolatek, wiedząc jednak, że przeciąganie oratorskiej struny może się skończyć publicznym linczem. Wreszcie jednak nadszedł TEN moment. Wchodzi Cristiano, cały na biało...

Czy nie wydaje Wam się,  że na tle tej białej koszulki, jego zęby wydają się jeszcze bielsze, cera bardziej opalona, a włosy bardziej kruczoczarne? A przede wszystkim, czy nie wydaje Wam się, że widzicie właśnie właściwego człowieka, na właściwym miejscu, pasującego jak nikt do Galaktycznego Planu Podboju Świata Florentino Pereza? No i czy nie wydaje się Wam, że ten nowo narodzony CR9 jest szczerze wzruszony i szczęśliwy?

Oczywiście fani nie wytrzymali doniosłości dziejowej chwili i przedarli się na boisko. Dotknąć, zdobyć autograf, porwać i zabrać z powrotem do Manchesteru, albo zamknąć w prywatnym haremie bajecznie bogatej Szejkini - nie wiadomo, plany ich bowiem pokrzyżowała ochrona. Uff, jeżeli tak się zaczyna, to co będzie się działo w trakcie sezonu?

A na koniec - krótkie wspomnienie (dzięki Gumisiek)

rybka

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.