Ronaldo się ożeni?

A przynajmniej ktoś chce go do tego zmusić .  

Bo czy coś takiego jak chęć ustatkowania się i założenia rodziny mogło zrodzić się w głowie C-Rona? Co prawda, pewne zmiany już zauważyłyśmy. Być może to wpływ przeprowadzki do Hiszpanii Cristiano, a być może kolejnych już wiosen na karku,  nie da się jednak ukryć, że C-Ron dojrzał. Tylko czy aż tak?

Nie. Wszystkie zakochane w Ronaldo fanki uspokajamy - aż tak jeszcze nie. Myśl o małżeństwie Cristiano nie zrodziła się bowiem w głowie głównego zainteresowanego (albo my nic o tym nie wiemy), ale u prezesa Realu Madryt, Florentino Pereza.

Otóż, Florentino, zmartwiony rozwiązłym trybem życia swojej najnowszej gwiazdy, postanowił - jak donosi Corriere Dello Sport - skłonić go do zaniechania brzydkich i niezdrowych nawyków, czyli balowania do białego rana i chodzenia do łóżka z dopiero co poznanymi dziewczynami. Najlepiej więc gdyby się ożenił i zaraz po treningach biegł do domu zajmować się dziećmi.

Mając bowiem w pamięci zainteresowanie mediów jakie wywoływała obecność Davida, Florentino obawia się, iż sytuacja może się powtórzyć. Z tą jednak różnicą, że tym razem podopieczny Pereza nie będzie miał już Victorii, która trzymałaby go pod pantoflem. Najwyraźniej więc prezes Realu chce zmienić ten stan rzeczy.

- Troszczymy się o wszystko co dotyczy Cristiano - zapewniał dyrektor generalny Królewskich - Jorge Valdano. - Jeżeli będzie taka potrzeba, znajdziemy mu ochroniarza- twierdził. Tylko czy on uchroni Ronaldo przed złymi dziewczynami? Obawiamy się, że nie bardzo.

Niemniej wszystko wskazuje na to, że Cristiano poważnie potraktował słowa Pereza i faktycznie postanowił się ożenić. Mamy nawet dowód - pierścionek zaręczynowy na palcu Ronaldo. Wyjaśnienia są dwa - albo Ronaldo faktycznie się zaręczył, ale pierścionek zamiast narzeczonej sobie kupił, albo też - jako że siebie kocha najbardziej na świecie - sobie samemu postanowił ślubować wieczną miłość.

Hmmm...musimy przyznać, że obie możliwości wydają się równie prawdopodobne - ot, cały Cristiano.

bint

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.