Piłkarze na wakacjach: Steven Gerrard

I jego żona, która wcale nie jest zazdrosna (albo udaje).  

A wszystko to pod pięknym, hiszpańskim słońcem - dokładnie na Ibizie, gdzie państwo Gerrard, wraz z dwójka swoich córek - Lilly-Ellą i Lexie - spędzają wakacje (przy okazji świętując drugą rocznicę swojego ślubu). Wprawdzie świętowanie, jak twierdzą świadkowie, początkowo im nie wychodziło i wydawali się nawet sobą nieco znudzeni, jednak w momencie, kiedy dołączyły do nich dwie nowopoznane dziewczyny ich nastroje diametralnie się zmieniły. Z niezrozumiałych dla nas względów, obecność owych dziewcząt, klejących się do Stevena, jakoś niespecjalnie  przeszkadzała Alex, która zamiast przegonić nachalne dziewuszyska, śmiała się z jej małżonka z kobietami ''wodnych figli''.

I to, musimy przyznać, wydało się nam  mocno podejrzane. Jak tu bowiem nie być zazdrosną patrząc na swojego męża (takiego męża!), obejmującego jakąś blondi w skąpym bikini, zaciskającego swe palce na jej pośladku i niebezpiecznie zbliżającego swoją twarz do jej piersi? Nie, to niemożliwe. Czemu zatem Alex, zamiast tupnąć nogą zanosiła się od śmiechu, pomijając już fakt, że tupanie o dno morskie jest średnio wykonalne? Najwyraźniej - jak podejrzewamy - był to po prostu atak histerii, mający przykryć jej prawdziwe uczucia. No chyba że połowica Gerrarda przyglądając się tej scenie, pomyślała sobie w duchu: ''I tak zgnijesz w więzieniu''.

Nie zagłębiając się jednak w niezgłębione, czyli zakamarki umysłu Alex Curran, skupimy się na piłkarzu Liverpoolu, delektując się widokiem jego pięknego, nagiego torsu. Steven, przyjedź do Polski. Bałtyk też piękny, a dziewczyny (zwłaszcza te z Ciach) o niebo ładniejsze.

bint

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.