Frank Lampard publicznie atakowany

I bliski łez. A my razem z nim.   

Jak łatwo się bowiem domyślić, publiczne pranie brudów nie mogło skończyć się inaczej. Zaczęło się od byłej partnerki Franka Elen Rives, która, tonąc we łzach, opowiedziała dziennikarzom o tym, jak trudno pozbierać jej się po rozstaniu z Lampardem. Później wściekły Frank, również bliski łez, opowiedział o tym, jak z kolei cierpi on. A na koniec płakałyśmy my, bo na nasze wrażliwe serca tego wszystkiego było zdecydowanie za wiele.

Ale po kolei. Po dramatycznym wywiadzie jaki Elen udzieliła jednej z brytyjskich bulwarówek, na Franka posypały się gromy. Pierwszym, który odważył się podnieść rękę (język (?) - oby uschło, cokolwiek to było) na Lampsy'ego był znany DJ James O'Brien. Otóż podczas radiowego show ów pan stwierdził, że Lampard jest złym ojcem i nie dba o swoje córki, zmuszając je, by mieszkały w ciasnym mieszkanku, podczas gdy on sam mieszka w ogromnej willi. Delikatnie mówiąc, wyprowadziło to Lampsy'ego z równowagi i postanowił zadzwonić do O'Briena, aby na antenie osobiście wyjaśnić mu kilka spraw.

Po pierwsze, że O'Brien jest idiotą i następnym razem spotkają się twarzą w twarz.

Po drugie, że cała ta historia wyssana jest z palca, zaś Elen udzielając wspomnianego wywiadu była...po kilku drinkach i dziś żałuje tego, co mówiła (wszystko zaczyna wyglądać coraz dziwniej).

Po trzecie, że Lampard nie jest, jak twierdziła jego była dziewczyna, pozbawionym uczuć sku***. - To złamało mi serce - przyznał Frank. Przy okazji okazało się, bo chyba tak można zrozumieć słowa Franka, że to jednak ona zerwała z nim, a nie odwrotnie (powoli zaczynamy się już gubić). - Mam nadzieję, że pewnego dnia twoja żona bądź dziewczyna nie przyjdzie do ciebie i nie powie, że nie chce już z tobą być i nie będzie to oznaczało, że nie będziesz mógł widzieć swoich dzieci przez kilka dni - tłumaczył O'Brienowi wściekły Lampard.

Po czwarte, Lamps, jak sam przekonywał, kocha swoje córeczki i poświęca dla nich całą swoją karierę. - Wcześniej wszystko, co robiłem, robiłem dla siebie, ale od kiedy powiły się moje dzieci, każdy grosz, który zarobię, każdy metr, który przebiegnę, jest dla nich - stwierdził. Wyjaśnił też O'Brienowi, że pomimo tego, iż rozstał się z matką swoich córek, to stara się, by choć kilka dni w tygodniu spędzały u niego w domu. - Wstaję o trzeciej rano, bądź o szóstej, kiedy się budzą, nie zważając na to, czy następnego dnia gram mecz, czy nie. - przekonywał DJ-a.

Po piąte i chyba najważniejsze, dziewczynki w owym małym mieszkanku przebywają jedynie tymczasowo, zaś Frank jest w trakcie finalizowania zakupu nowego, olbrzymiego domu dla nich i ich matki. I mamy nadzieję, że to zakończy sprawę.

Słuchając bowiem całej tej historii, odnosimy wrażenie, że przyczyną owej awantury są, jakżeby inaczej, pieniądze, a dokładnie dom (tudzież jego brak) dla Elen. Szkoda, że taki właśnie znalazło to finał.

A jak to brzmiało - posłuchajcie zresztą same:

bint

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.