Robinho jest nielubiany

Tak, to smutne, lecz całkowicie prawdziwe.    

O tym, że sytuacja Robinho w Manchesterze City nie jest za ciekawa, wiedziałyśmy już od dawna i nawet przywykłyśmy do tego, jednak teraz kiedy dotarła do nas wieść, że atmosfera w szatni również nie jest przyjemna, a nawet więcej: koledzy z drużyny Brazylijczyka zwyczajnie nie lubią. Na wieść o tym poczułyśmy się mocno zaniepokojone. Mogłybyśmy rzecz, że to nic innego, jak zazdrość, bo zazdrościć Robinho jest czego, na przykład urody, powodzenia u przedstawicielek płci pięknej, czy umiejętności piłkarskich, jednak aż za dobrze znamy naturę Canarinhos, a już w szczególności pana R., żeby stwierdzić, że nic podobnego miejsca mieć nie może, a wszystkiemu winna jest jego ponadprzeciętna zarozumiałość.

Bo że Robinho zarozumiały jest to rzecz jak najbardziej oczywista. I nie potrzeba nam IQ Franka Lamparda by stwierdzić, że w klubie, jako była gwiazda Realu Madryt, jest na uprzywilejowanej pozycji, że jego wybryki pozostają ciągle bezkarne, a do piłkarskich skromnisiów na pewno nie należy. Ale póki bramki dla klubu zdobywał, wszystkie uchodziło mu płazem, bo w obliczu punktowych argumentów koledzy siedzieli cicho. Nic więc dziwnego, że kiedy jego forma zaczęła się zdecydowanie spadać, pozostali "The Citizens"  powiedzieli "dość" i udali się na skargę do samego trenera Marka Hughesa.  

Szkoleniowiec obojętnie obok zaistniałego konfliktu w drużynie przejść nie mógł i nie omieszkał odpowiednio skomentował w prasie. - Dwanaście bramek, jakie zdobył, to za mało, aby zyskać szacunek kolegów. Na niego musi zapracować sobie w szatni. A na razie robi wszystko, by tego nie dokonać - perorował Hughes. Zabrzmiało groźne, miejmy tylko nadzieję, że zawodnicy nie będą chcieli wyjaśniać owego konfliktu w iście borucowy sposób. A nuż doszłoby do tragedii i niewinna twarzyczka Robinho zostałaby zadraśnięta. Niemniej, mimo naszych nawoływań do bardziej dyplomatycznych rozwiązań, jesteśmy zgodne w tym, że niepokornemu Brazylijczykowi należy się spóźniony, ale w pełni zasłużony kubeł zimnej wody. W przeciwnym wypadku z Manchesterem już w lecie będzie musiał się pożegnać, a coś nam mówi, że w przeciwieństwie do sytuacji sprzed roku, teraz tak wielu chętnych na zakup Robinho nie będzie.

Widzisz Robinho, a nie mówiły Ciacha, że ta przeprowadzka nikomu nie wyjdzie na dobre? Teraz nawet biedaku nie masz z kim iść na piwo po meczu. I mimo naszej wielkiej sympatii do ciebie, to zarozumialstwo jest czymś, czego nie trawimy "nawet " u C-Rona i dziś twoje zachowanie musimy zdecydowanie potępić, wystawiając ciachową naganę.Ludzkiej antypatii nie zyskuje się bez powodu.

Marina

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.