Sportowy alfabet Steven Gerrarda: od A do Z

Kiedy kilka dni temu dowiedziałyśmy się, że Stevie został uniewinniony, odetchnęłyśmy z ulgą. Wreszcie możemy pisać o nim alfabet bez obawy przypadkowego ujawnienia znaczącego dla śledztwa szczegółu. Dlatego teraz w pośpiechu i bez zbędnych wstępów (kto wie, można znowu nie spodoba mu się oprawa muzyczna w jakimś pubie?) prezentujemy  Wam, drogie Panie, Stevena G. Od A do Z.    

A lexandra Curran, czyli szczęśliwa wieloletnia partnerka i od dłuższego czasu małżonka Stevena Gerrarda. Jednocześnie, jedna z najbardziej popularnych WAG. Alex jest (uwaga!) blondynką, ma długie nogi i czasem dorabia sobie jako modelka. Szalenie zaskakujące, prawda? Poza tym od jest felietonistką piszącą o modzie w dzienniku "Daily Mirror", a niedawno zajęła się produkcją perfum firmowanych swoim imieniem.

B MW X5. Ten samochód z pokaźnej kolekcji Steviego chyba nie należy do jego najszczęśliwszych. W październiku 2007 roku potrącił nim przebiegającego przez ulicę małego chłopca. Piłkarz na szczęście nie jechał zbyt szybko, toteż malec nie odniósł żadnych znaczących obrażeń. W ramach zadośćuczynienia Gerrard odwiedził go następnego dnia w szpitalu, obdarowując swoją koszulkę i butami ulubionego piłkarza chłopca, Wayne'a Rooney. Zachowanie godne Orderu Ciach - gdyby taki istniał.

C iachowa Lista Przebojów. Kapitan Liverpoolu na naszej antenie wystąpił dwukrotnie. Raz jako bohater pieśni wykonywanej przez kibiców , drugi raz sam już jako wykonawca " Ring of fire " w duecie z najlepszym kumplem. Niechętnie musimy przyznać, że umiejętności wokalne to nie jest jeden z wielu talentów, które posiada Steven.  

D zieciństwo. Stevie zawsze był słodkim, piegowatym, rudym angielskim chłopcem. I zawsze miał wyjątkową słabość do pucharów...

E dukacja. W dzieciństwie uczęszczał do katolickiej szkoły podstawowej. Rok temu jednak historię swojego wykształcenia znacząco "ubarwił" i mimo iż studentem nigdy nie był, otrzymał honorowy dyplom ukończenia Liverpool Johnn Moore University. Piłkarze to naprawdę mają fajne życie.

F obie. Nikt nie jest idealny, prawda? Co zaskakujące, idealny nie jest nawet Stevie Garrard. Powszechnie znany i szanowany kapitan Liverpoolu, tak jak każdy z nas, ma swoje dziwactwa. Rzecz w tym, że jego dziwactwa są znacznie bardziej dziwaczne niż u przeciętnego człowieka. Otóż żona piłkarz wyjawiła, że ma on fioła na punkcie czystości, a jego fobia na temat wszelkich zarazków i bakterii przyjmuje naprawdę zaawansowane stadium. Z jej powodu Anglik wyrzeka się przyjemności plażowania (bo piasek=brud), morza również unika, kąpie się tylko i obowiązkowo w klapkach na stopach, a od razu po zakończeniu lektury gazety idzie umyć ręce. Ciekawe, jak długo je potem szoruje.

"G errard: My autobiography" to autorska powieść Stevena, w której opowiada historię swojego życia i kariery. Książka została wydana w 2007 roku i chyba warto by ją przeczytać, w końcu otrzymała nawet tytuł "Sportowej Książki Roku". Kto by pomyślał, że kapitan "The Reds" kryje w sobie taki talent literacki?

H obby. Jako swoje hobby, Steven głownie wymienia zdobywanie goli (ach, cóż za dowcipny facet) oraz oglądanie piłki nożnej w telewizji i snookera.

I dole. Gerrad na drodze swojej piłkarskiej kariery wzoruje się na legendarnych graczach Liverpoolu, Johnie Barnesie i Peterze Beardsley, ale podziwia tez Roy'a Keane'a i Francuza Patricka Vieirę.

J amie Carragher. Przyjacielem kapitana Liverpoolu jest, nie kto inny, jak kolega z klubu i reprezentacji, niezastąpiony Jamie Carragher

K uzyn. W drużynie lokalnego rywala Liverpoolu Steven ma osobę niezwykle sobie bliską - kuzyna Anthony'ego. Podobny?

Nawet, nawet...

L iverpool. To, że Stevie kocha "The Reds" i jest prawdziwą ikoną drużyny, wszystkie zapewne doskonale wiecie. A wszystko zaczęło się tak niewinnie, kiedy jako 6-latek po raz pierwszy obejrzał mecz Liverpoolu. Bez wątpienia była to miłość od pierwszego wyjrzenia.

M agiczny moment. W życiu Stevena nastąpił on dokładnie 30 listopada 1998 w meczu z Blackburn, który był jego pierwszym w pierwszym składzie Liverpoolu. Jak wiadomo równowaga ciachowa na boisku musi zostać utrzymana, toteż kiedy w tym meczu Jamie Redkanapp musiał opuścić boisko, w jego miejsce wszedł Gerrad. I chyba zabłysnął, bo od tego momentu na stałe znalazł miejsce w składzie "The Reds".

N apad. Jak domy wielu piłkarzy Liverpoolu, tak i posiadłość Gerrarda padła kiedyś łupem włamywaczy. Piłkarz grał mecz Ligi Mistrzów, kiedy do domu, gdzie przebywała małżonka i dzieci Steviego, wdarli się złodzieje. Nikomu nic się na szczęście nie stało, a zginęły "tylko"drogocenne zegarki i biżuteria Alex. Zbulwersowany całym zajściem Steven, martwiąc się, by sytuacja już się nie powtórzyło, postanowił, że bezpieczeństwa posiadłości państwa Gerrard będą pilnować...żołnierze z brygady antyterrorystycznej. Tak na wszelki wypadek.

O swojej grze. "Na lekceważenie rywala może pozwolić sobie Ronaldinho! Taki przeciętniak jak ja musi w każdym meczu dać z siebie wszystko." Skromniacha.

P otomstwo Niedawno w jednym z wywiadów wyjawił, że wraz z Alex chcieliby wreszcie mieć synka, dlatego też starają się o kolejne dziecko. U WAGs trwa właśnie sezon ciążowy, więc kto wie, może życzenie pary spełni się już niedługo? Ciacha w każdym razie życzą powodzenia.

R eprezentacja narodowa. Choć jest wicekapitanem angielskiej kadry narodowej, to z przykrością musimy przyznać, że za "kadencji" Steviego nie osiągnęła ona żadnych spektakularnych sukcesów. Sam piłkarz zresztą w reprezentacji szczęścia nie miał. Na Euro 2000 był tylko zmiennikiem, na mundialu w Korei i Japonii nie wystąpił z powodu kontuzji, w kolejnych turniejach Anglię skutecznie zatrzymywała Portugalia jeszcze we wczesnych fazach rozgrywek. A jednak nie można mieć szczęścia we wszystkim.

S amochody. Gerrard jest ich wielkim fanem, a jego kolekcja jest naprawdę imponująca. W jego garażu znajdują się cacka przekraczające swoją łączną wartością 530 tysięcy funtów: BMW X5, Porsche 911 Turbo, Mercedes (swoją drogą, jego ulubiona marka) SLK, Aston Martin Vanquish, Bentleya Continental. Imponujące.

T renerzy. Z obecnym, Rafą Benitezem współpraca układa mu się kwitnącą, jednak w przeszłości wcale nie było już tak różowo. Kiedy jako 9-latek trafił do "The Reds", mimo świetnej gry długo nie mógł przebić się do składu na mecz, a to dlatego, że bezlitośnie trenerzy z powodu jego ówczesnego niskiego wzrostu nie chcieli go wpuszczać na boisko. Widzicie, to wcale nie jest tak, że życie gwiazd sportu od początku do końca usłane jest różami.

U honorowany Orderem Imperium Brytyjskiego. Jednak warto być piłkarzem światowej sławy, można na przykład tak jak niejaki Steven G. z tej okazji otrzymać Order Imperium Brytyjskiego od królowej Elżbiety II.

W ieża. No właśnie - oto kolejny przywilej płynący z trudnienia się zawodem piłkarza - arabscy szejkowie mogą wpaść na genialny pomysł, aby jeden z ekskluzywnych apartamentów nazwać twoim imieniem. Dlatego już niedługo, będąc przejazdem w Dubaju, będziemy mogły zatrzymać się u Stevena, czyli w "Steven Gerrard Tower", w której piłkarz w zamian za udostępnienie swojego nazwiska otrzymał jedno z mieszkań.

Z amieszkuje wcale nie Liverpool, ale Formuły w hrabstwie Merseyside. Nas po posiadłości Stevie już dawno oprowadził . Ma się w końcu te znajomości.  

Marina

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.