Imperium kontratakuje, czyli wielki powrót Ligi Mistrzów

Minęło skandalicznie dużo wtorków i śród bez ligomistrzowskiej ekscytacji, bez spotkań na szczycie, bez bramek, bez hymnu...Nie tylko jednak to co dobre, ale i to co złe kiedyś się kończy, a więc przerwa zimowa na szczęście też.  

Prawdziwa wojna na śmierć i życie, awans i porażkę, krew, pot i łzy zaczyna się dopiero teraz. Nie ma już słabych drużyn, nie ma kopciuszków, nie ma chłopców do bicia. Zestaw par tej kolejki był niezwykle wyrównany, co zaowocowało... dużą ilością remisów. Właściwie samymi remisami i jednym tylko skromnym zwycięstwem Arsenalu, po kontrowersyjnym rzucie karnym.

Wszystkie bramki (których nie było zbyt wiele), możecie obejrzeć tutaj .

Najciekawsza - bo obfitująca w największą liczbę goli - była konfrontacja dwóch zespołów z Półwyspu Iberyjskiego - Atletico Madryt i FC Porto. Dla Atletico strzelali Maxi Rodriguez (zwróćcie uwagę, kto asystował - ni mniej, ni więcej, a nasz świeżo upieczony tatuś) i Diego Forlan, a w barwach FC Porto wspaniały mecz rozegrał Lisandro Lopez.

W międzyczasie wczorajszych zawodów Victor Valdes i bramkarz Porto Helton postanowili urządzić sobie swój mały, prywatny konkurs na największego babola. Kandydatura Heltona wyglądała tak , kandydatura Valdesa tak . Nie drżyjcie jednak, fanki Dumy Katalonii, bo remis dla Barcelony uratował efektownym szczupakiem Thierry Henry.

Do niewielkiej puli bramek nie dorzucili nic, niestety, chłopcy grający na San Siro i mecz Interu z Manchesterem, na który od tygodni czekałyśmy z drżeniem kolan i biciem serca zakończył się bez goli.

A co mamy w programie na dzisiaj?

Pojedynek dwóch najpiękniejszych Hiszpanów świata - ognisty Raul, kontra złotowłosy Torres, czyli Real Madryt vs Liverpool.

Lampard, Terry i spółka, kontra Del Piero, Amauri i Stara Dama - przy okazji będziemy mogły przyjrzeć się bliżej jak z naszymi ulubieńcami postępuje Guus Hiddink.

Żółta łódź podwodna spróbuje zatopić pole wszechateńskich koniczynek, a my cieszymy się z dodatkowego Polaka w Lidze Mistrzów (Jakub Wawrzyniak)

A na deser: portugalski temperament kontra niemiecka precyzja czyli Sporting Lizbona kontra Bayern Monachium.

Jak dobrze, że znów jest co robić we wtorki i środy.

rybka

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.