Boruc bije

Zła passa Artura Boruca trwa. Po przykrych wydarzeniach zeszłego roku, ten również nie zaczyna się najlepiej dla polskiego bramkarza. Nie wiadomo dokładnie, jak z formą naszego gwiazdora, ale jedno jest pewne - Artur jaki krnąbrny był, takim pozostał. W weekend Polak podobno pobił swojego kolegę z drużyny, Irlandczyka Aidena McGeady'ego.    

Do zdarzenia doszło podobno w mrokach celtyckiej szatni. Rozogniony wcześniejszym konfliktem na boisku Boruc miał zaczaić się na McGeady'ego i pod nieobecność jakichkolwiek świadków wymierzyć mu kilka mocnych ciosów. Zaowocowało to podobno niejednym sińcem na twarzy i ciele Irlandczyka.

Trener ekipy z Glasgow, Gordon Strachan, całą sprawę raczej zbagatelizował i nie wymierzył żadnej kary porywczemu Arturowi. Powszechnie uważa się, że "Holly Goalie" nie został zawieszony tylko dlatego, że nie ma go kim zastąpić. Poza tym, tu i ówdzie słychać głosy, że ten wyskok największego spośród polskich bramkarzy (mimo wszystko, nadal go za takiego uważamy) pozbawił Artura ostatnich orędowników w Celtiku. Ciekawa, jaka przyszłość czeka go teraz w szkockim klubie (odpowiedź: na pewno samotna).

A tymczasem my po raz kolejny wyrażamy nadzieję, że to ostatni taki przejaw krewkości. Bo choć podobne zachowania świadczą o charakterze (inna sprawa, że trudnym, delikatnie rzecz ujmując), to jednak mamy wrażenie, że bardzo niekorzystnie odbijają się na karierze naszego przystojnego piłkarza. Więcej cierpliwości w przyszłości, Artur!

olalla

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.