Steven Gerrard nie zagra przez trzy tygodnie

Jakiś zdrowotny pech prześladuje ostatnio nasze ulubione ciacha z angielskiej Premier League. Najpierw poważnej kontuzji doznał Cesc Fabregas, teraz okazuje się, że przez kilka tygodni nie zagra Steven Gerrard.    

Co to oznacza dla Liverpoolu, kibice zespołu mogli przekonać się właściwie od razu. Steven opuścił boisko już po pierwszym kwadransie meczu z Evertonem w Pucharze Anglii. Od tego momentu z espół The Reds przestał na boisku istnieć , pozwolił się przez rywala zdominować, co w efekcie doprowadziło do dogrywki, w której to decydującego gola strzelili piłkarze The Toffies.

Po raz kolejny potwierdziło się, że liverpoolczycy bez swojego kapitana grają kiepsko. Co gorsze będą sobie musieli bez niego radzić prawdopodobnie przez cały najbliższy miesiąc. Steven naderwał mięsień lewej nogi i wiele wskazuje na to, że zabraknie go nie tylko w dwóch najbliższych ligowych spotkaniach oraz towarzyskim meczu reprezentacji Anglii z Hiszpanią, ale także w pierwszym po przerwie meczu Ligi Mistrzów. A to już byłaby zupełna katastrofa, bo przecież koledzy Gerrarda zmierzą się wówczas z samym Realem Madryt!

- Wszyscy ciągle powtarzali, że Steven musi grać w każdym meczu, teraz widzimy tego skutki - żalił się szkoleniowiec Liverpoolu, Rafa Benitez. Naszym zdaniem zapomniał tylko chyba o tym, że to właśnie Anglik jest podporą jego zespołu i bez Gerrarda na boisku jego koledzy zapominają, jak należy wygrywać. 

Nad stratą Gerrarda ubolewa także...Miguel Torres - o dziwo, wcale nie klubowy kolega Stevena, a jego najbliższy przeciwnik w walce o puchar Ligi Mistrzów. Zawodnik "Królewskich" na wieść o kontuzji Anglika powiedział: - Nie wiem, na ile ten uraz jest poważny, ale dla wszystkich oczywiste jest, że to ogromna strata dla zespołu - nie odkrywając Ameryki stwierdził Torres. - Gdyby nie zagrał w meczu przeciwko nam, byłoby to wielkie rozczarowanie dla jego fanów. Dla mnie osobiście również, bo bardzo cenię sobie tego piłkarza i chciałbym się z nim zmierzyć na boisku.

A dla nas to czysta kokieteria. Możemy się założyć, że w Madrycie jak tylko usłyszeli o problemach Gerrarda, zaczęli skakać z radości. W przeciwieństwie do nas. Nam jest naprawdę bardzo przykro i mamy nadzieję, że uraz uda się zaleczyć jak najszybciej i że na 25 lutego (wtedy właśnie startuje LM) Steven będzie już gotowy do walki. Pomyśleć tylko, że właśnie cieszyłyśmy się z chwilowego wyrwania Steviego G. z żelaznych objęć wymiaru sprawiedliwości...

hannah

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.