Łukasz Kubot - ciacho niedawno (czyli wczoraj) odkryte

Wczoraj Łukasz Kubot w parze z Austriakiem Olivierem Marachem awansowali do ćwierćfinału Australian Open w grze deblowej, a dziś nad ranem w walce o półfinał turnieju pokonali - stety i niestety - polską parę, Mariusza Fyrstenberga i Marcina Matkowskiego. Teraz naszą nową gwiazdę kortów (i jej partnera) od finałowej rozgrywki dzieli tylko krok.  

Ktoś powie, że to finał tylko w deblu. Ciacha dodadzą, że aż w deblu, bo na korcie możemy zobaczyć cztery a nie dwa ciacha. A wiadomo, im więcej, tym lepiej. No i jest okazja, żeby poświęcić chwilę Łukaszowi Kubotowi, którego w rzeczywistości odkryłyśmy już jakiś czas temu, ale ze względu na nie całkiem imponujące wyniki, nie było powodu, żeby o nim wspomnieć.

Łukasz ma 27 lat, 190 cm wzrostu i pochodzi z Bolesławca i do tej pory uważany był za największą polską nadzieję w męskim tenisie. Te czasy jednak minęły, bo zanim się spostrzegłyśmy, z nastolatka Kubot przeobraził się w dojrzałego mężczyznę. A sukcesów w singlu jak nie było, tak nie ma (trzeciej rundy w US Open jakoś nie liczymy, bo raz się zdarzyło, a potem o powtórki nijak się nie doczekałyśmy). Teraz reprezentantowi klubu KKT Wrocław powodzi się troszkę lepiej, a Ciacha ze swej strony proponowałyby Łukaszowi, żeby całkowicie poświęcił się grze deblowej. Podobną radę mamy także dla Marcina i Mariusza, którym niesłychanie współczujemy z powodu odpadnięcia. Cóż, przyjmiemy jednak, że choć jeden Polak w półfinale Wielkiego Szlema to rydz, lepszy wiec rydz niż nic.

Wracając jednak do Kubota, Frytki i Matki w jednym ujęciu: choć całą trójkę zawsze darzyłyśmy dużą sympatią i każdy z tych trzech chłopaków miał w sobie coś, co przyciągało wzrok, to jednak Łukasz chyba jest najatrakcyjniejszy z trio. Wyglądem przypomina nieco aktora hollywoodzkiego, a gdy był młodszy (może ze względu na blond włoski) - małego cherubinka. Z czasem zmężniał i w swoje sidła złapała go, niestety, pewna Czeszka. Próżne więc nasze mrzonki o blondwłosej, krajowej wersji Apollina tenisa tylko dla nas na wyłączność.

Nie zmienia to jednak faktu, ze Kubot na dobre rozbudził inne marzenia - o obecności polskiego gracza w półfinale, a może nawet i finale wielkiej tenisowej imprezy. Kibicujmy więc Łukaszowi już teraz!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.