Ciacho na emeryturze - David Coulthard

Czyli o bulimii kierowcy F1 i nie tylko.  

Czekając jak kania dżdżu początku nowego sezonu F1, postanowiłyśmy nieco powspominać i napisać o ciachu, którego w przyszłym sezonie już nie zobaczymy. Czyli o Davidzie Coulthardzie, który wraz z ostatnim okrążeniem GP Brazylii (w przypadku Szkota było to dokładnie drugie kółko), zakończył karierę kierowcy F1 i udał się na zasłużoną emeryturę. Na pocieszenie David przyznał, że ze sportem zupełnie zerwać nie zamierza i zostanie komentatorem BBC oraz doradcą swojego byłego zespołu, Red Bull Racing.

I choć raczej już nie będzie nam dane oglądać Szkota za kierownicą bolidu, to zawsze będziemy pamiętać 13 zwycięstw Davida oraz  wicemistrzostwo świata w 2001 roku. No i oczywiście jego "czułe słówka" wobec Felipe Massy - "Jeśli się nie przyzna, nakopię do d... temu małemu draniowi".

Nie zawsze jednak jego kariera układała się tak różowo. Bezlitosna prawda jest bowiem taka, że im kierowca lżejszy, tym większe ma szanse na zwycięstwo. Niestety, David nie miał szczęścia posiąść postury Felipe Massy. Mierząc 182 cm (wyższy jest tylko Mark Webber i Robert Kubica - 184 cm) musiał, podobnie jak polski kierowca, drastycznie ograniczyć jedzenie, co w końcu doprowadziło go to do bulimii. Jak wyznał w wywiadzie dla BBC, zwykle po jedzeniu wywoływał u siebie wymioty. - Zostały ze mnie sama skóra i kości, ale codziennie stawałem trzy razy na wadze i gdy wieczorem waga pokazywała pół funta więcej niż rano, szedłem na basen i pływałem ("szedłem na basen" - dziwny eufemizm).

Na szczęście Coulthard ma to już za sobą. Teraz Szkot najprawdopodobniej zajmie się tym, o czym ciacha pisać nie lubią, czyli zaszyje się w ciepłym gniazdku ze swoją narzeczoną Karen Minier i wychować będzie synka, który przyszedł na świat jesienią ubiegłego roku.

bint

Więcej o:
Copyright © Agora SA