"Morgi" szybuje nie tylko na nartach

Thomas Morgenstern tak upodobał sobie dalekie loty, że skocznie, nawet te mamucie, okazały się dla niego niewystarczające.  

Zawsze podziwiałyśmy męstwo skoczków narciarskich - bądź co bądź skoki to nie badminton - nie dość zatem, że wymagają niebywałej wprost odwagi (by nie powiedzieć zabicia własnych instynktów samozachowawczych), to nierzadko, zwłaszcza przy silnym wietrze, dostarczają przeżyć niemal ekstremalnych. Cóż jednak zrobić kiedy wszystko to mało? Kiedy zamiast lądować gdzieś na sto czterdziestym metrze chciałoby się minąć trybuny i lecieć dalej? Niestety, jak wiadomo, na nartach, nawet przy najlepszej technice, sztuka ta jest raczej mało prawdopodobna. Ale nic straconego - przynajmniej dla najlepszego skoczka ubiegłego sezonu.

Zawsze przecież można, wzorem Thomasa Morgensterna właśnie, zamienić narty na prawdziwe skrzydła i szybować dokąd dusza zapragnie. A że dusza zdobywcy zeszłorocznej Kryształowej Kuli daleko latać uwielbia, i potrafi, Thomas udowodnił w minionym sezonie. W tym poszedł o krok dalej - zdał egzamin teoretyczny i praktyczny w szkole pilotażu i otrzymał licencję pilota. Teraz, nie ograniczany limitem żaden skoczni, będzie mógł realizować swoje marzenia o naprawdę dalekich lotach.

Niestety nie możemy powiedzieć, że taka perspektywa bardzo nas cieszy - bo cóż jeśli takie latanie wejdzie "Morgiemu" w krew? Jak w takiej rywalizacji poradzi sobie nasz Adam? Jedyna nadzieja w tym, że Morgenstern lubi nie tylko wznosić się wysoko ponad powierzchnią ziemi, ale także schodzić głęboko poniżej jej poziomu (nurkowanie to kolejna pasja Austriaka). Trzymamy więc kciuki by, przynajmniej we współzawodnictwem z Małyszem, to właśnie zamiłowanie przeważyło.

bint

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.