Nicolas Anelka...Polakiem?

Naturalizacja Rogera była niewątpliwie świetnym pomysłem. Ale może, idąc za ciosem, jeszcze lepszym byłaby naturalizacja Nicolasa Anelki? Myśl przednia (naszym skromnym, ciachowym zdaniem), tym bardziej, że gdyby wierzyć słowom piłkarza Chelsea, mamy ku temu pewne podstawy.  

Co na to sam Anelka? Tego jeszcze nie wiemy, ale biorąc pod uwagę jego problemy z kadrą francuską jesteśmy przekonane, że i on spojrzałby na to przychylnym okiem. Tym bardziej, że z polską reprezentacją z pewnością dogadałby się wyśmienicie - w znakomitej komitywie żyje bowiem z polskimi piłkarzami z Boltonu (swojej byłej drużyny), Jarosławem Fojutem i Błażejem Augustynem, i już uczy się podstawowych polskich zwrotów (swoją drogą, ciekawe jesteśmy, cóż to mogą być za słowa; boimy się nawet zgadywać...).

Skąd jednak ten sentyment do Polski? Jak twierdzi Anelka, jego przodkowie pracowali tu jako najemni niewolnicy. Tu też nagrodzono ich ciężką i solidną pracę dając im nazwisko (nie możemy tylko zrozumieć czemu Anelka, a nie na przykład Anielski?). Na tym jednak kończy się polski wątek tejże opowieści, bo ostatecznie jego przodkowie osiedli się we Francji. Czemu jednak zdecydowali się wyjechać - czy przeraził ich chłód naszych zim (na szczęście wraz z ociepleniem się klimatu coraz rzadziej nam to nie grozi), czy może nie smakowało im polskie jedzenie? Tego, niestety, nie wiem,y ale też odżałować nie możemy. Bo gdyby tak zdecydowali się u nas zostać... Nicolas urodziłby się gdzieś pod Krakowem lub Warszawą. Grałby w Wiśle albo Legii... No i - co najważniejsze - strzelałby gole dla Polski, rozwiązując tym samym odwieczny problem Beenhakkera: kogo ustawić w ataku?. Nie przegralibyśmy ze Słowacją, a kto wie może nie przegralibyśmy i Euro. A tak, na zmarnowanie chłopak poszedł - przynajmniej dla nas.

Jedyny pozytywny aspekt tej opowieści jest taki, że przynajmniej tym razem, inaczej niż w wielu historiach z podobnym finałem, nie jest to wina PZPN.

bint

Więcej o:
Copyright © Agora SA