Nie tylko jednak Lewis przed obiektywami aparatów wydaje się najbardziej towarzyskim małym ludzikiem świata. Wczoraj absolutnie wszyscy kierowcy (choć Roberta Kubicy nigdzie nie zauważyłyśmy) z wielką pompą manifestowali wzajemną przyjaźń i szacunek.
W tym klimacie wzajemnej adoracji, na gbura i odludka wyszedł Fernando Alonso, który dał się przyłapać wyłącznie z własnym bolidem.
A my ronimy dziś słone nad zbliżającym się do rychłego końca sezonem. Nie możemy nawet narzekać, że brakowało emocji! Absolutne szczęście było tak blisko, by Kubica sięgnął szczytów i choć dziś jest równie blisko miejsca poza podium, nie przestajemy trzymać kciuków. Wszak wszystko (to jest miejsce trzecie Polaka) jeszcze jest możliwe na tym najpiękniejszym ze światów.
Na deser - ostatnie takie powłóczyste spojrzenie Kimiego w tym sezonie. Oby w niedzielę był jednak jesczze bardziej zasępiony.
olalla