Skarb Narodu : Włochy - Il Capitano

Wraz z początkiem tygodnia Ciacha witają Was nową rubryką. Po wielkich wpadkach emocjach na dłuższy czas zakończyły się spotkania eliminacyjne do MŚ 2010 w RPA. Było trochę niespodzianek, przewidywalnych wyników również. Reprezentanci wrócili już jednak do swoich klubów, a meczowe statystyki naszej kadry do normy -  czyli wszystko po staremu. Nadeszła długa zimowa przerwa w piłce reprezentacyjnej. Ciacha już tęsknią za tymi emocjami związanym z meczami kadr narodowych. Aby zatem umilić Wam i sobie czas rozstania z rozgrywkami na poziomie międzynarodowym, wymyśliłyśmy nową serię o nazwie: "Skarb Narodu". Będziemy tu przedstawiać sylwetkę najlepszego i najbardziej rozpoznawalnego naszym zdaniem piłkarza w określonej reprezentacji. Istne skarby. Po obejrzeniu galerii, na pewno zresztą potwierdzicie nasze słowa. Oj, już teraz wiemy, że wybory będą trudne, kontrowersyjne, a skarby bezcenne. My już zastanawiamy się kogo wybierzemy gdy przyjdzie kolej na inne kraje.  Dziś jednak mamy dla Was trochę słońca prosto z Italii, w postaci boskiego Fabio.   

Fabio Cannavaro w swojej ojczyźnie jest prawie bezkonkurencyjny. Urodzony 13 września 1973 roku w Neapolu długo kazał na siebie czekać szerszej widowni, jako że zadebiutował w kadrze aż 24 lata poźniej. Brał udział w trzech kolejnych mundialach: w 1998, 2002, 2006 roku oraz dwa razy w mistrzostwach Europy: w 2000 i 2004 roku. Jako kapitan poprowadził drużynę narodową Włoch do zdobycia mistrzostwa świata w 2006 r. Uważany za najlepszego obrońcę na świecie Cannavaro zdobył tytuł Najlepszego Piłkarza 2006 według FIFA i "Złotą Piłkę" magazynu "France Football".

Włoch zaczynał karierę w SCC Napoli, skąd przeszedł kolejno do Parmy, Interu, Juventusu w końcu lądując w Realu Madryt, gdzie gra do dziś. W tegorocznym EURO nie brał udziału, ze względu na kontuzję. Ale co spostrzegawcze poszukiwaczki Ciach, mogły zauważyć go na ławce rezerwowych, skąd jako kapitan wspierał swoją drużynę. Jak się później okazało, nieskutecznie - Włosi wyjechali z Austrii i Szwajcarii już po ćwierćfinałach. Nieobecność kapitana na murawie ewidentnie popsuła nie tylko nasze wrażenia estetyczne, ale i negatywnie wpłynęła na wyniki całego zespołu.

Zarówno w klubie, jak i w reprezentacji, Fabio Cannavaro możemy podziwiać w koszulce z numerem 5. Mówcie co chcecie, ale nam i tak najbardziej podobają się jego oczy. I uśmiech. I ciało. I męskość. I inne przymioty. W każdym razie my ogromnie zazdrościmy Włochom wspaniałego głównodowodzącego. Facet jest niesamowity. I nawet nie próbujcie się z nami w tej kwestii nie zgadzać.

Marina

Więcej o:
Copyright © Agora SA