Jamie Carragher, jeden z lepszych pomocników Liverpoolu, w swojej autobiografii postanowił przystąpić do ataku i sprawić, żeby to co zostało napisane, miało swój dodatkowy smaczek. Anglik otwarcie zaatakował właścicieli klubu: Hanka Hicksa oraz Billy Bob Gilletta, twierdząc bez ogródek, że kupili klub tylko dla zysku, zupełnie nie zważając na tak zwane "dobro klubu". Jamie twierdzi także, że obaj panowie nie potrafili właściwie inwestować i nie udało im się zmodernizować stadionu przy Anfield Road.
Kilka cytatów:
- Sprzedaliśmy Liverpool dwóm bezwzględnym biznesmenom nastawionych tylko i wyłącznie na zysk.
- Oni wcale nie chcieli pomóc drużynie, to nie był z ich strony akt dobrej woli. Dowiedzieli się, że są plany modernizacji stadionu, że to duża inwestycja i że da się na tym świetnie zarobić.
- Pomyślcie, ilu świetnych graczy mogło trafić do Liverpoolu za ponad 200 milionów funtów? Za to Gillett i Hicks raczej sprzedawali gwiazdy, bo chcieli na nich przede wszystkim dobrze zarobić.
No cóż, podejrzewamy, że na Wyspach - a już na pewno w Liverpoolu, książka dobrze się sprzeda. Ale czy podobną furorę zrobi gdzie indziej? Gdyby chociaż Carragher miał umiejętności pisarskie Josepha Conrada na przykład (albo chociaż J.K. Rowling)... Ale w to szczerze wątpimy.