Obchody, które towarzyszyły temu wydarzeniu: fajerwerki, układy choreograficzne, spektakularne gesty i pompatyczne słowa, najwyraźniej nie poprawiły humoru Kahnowi, który wczoraj niemal bezustannie robił taką minę, jakby za chwilę miał wybuchnąć płaczem. Co się jednak Olliemu dziwić. Z tego, co zaobserwowałyśmy, nie do śmiechu było także małżonce piłkarza, Simone, która na pewno już odczuwa tęsknotę za poklaskiem i tanim blichtrem, towarzyszącym pasożytniczej egzystencji wielkiej WAG.
Zupełnie odmienne nastroje prezentowali za to byli klubowi koledzy najbardziej rudego z rudych bramkarzy, którym przewodził Luca Toni (czyżby niechęć Kahna do obcokrajowców i ich tłumaczy w zespole była naprawdę odczuwalna?). Chłopcy przez cały czas pożegnania, jak wynika ze zdjęć, zaśmiewali się do rozpuku. Czyżby perspektywa nieujrzenia już nigdy na boisku wielkiego Kahna była im aż tak miła? A może przypominali sobie figle , które czasem byłemu kapitanowi drużyny płatali?