Frank Lampard nawet na wakacjach nie może zaznać spokoju

Gdy zastanowić się, dlaczego gwiazdy futbolu nie mogą liczyć na spokojny wypoczynek na urlopach, wydaje się, że to na pewno przez obsesyjnie te gwiazdy śledzących fanów i natrętnych paparazzi. Przykład Franka Lamparda pokazuje jednak, że zagrożenie czają się nie tylko ze strony tych, którzy na piłce się znają i orientują się, kto jest kim na boisku.  

Frank Lampard spędzał właśnie ze swoją partnerką, Ellen Rives ( na filmie przedstawioną jako "żona" - cóż za ignorancja, cóż za okrutny żart!) urocze chwile we Włoszech, kiedy dopadła go pani z kamerą, reżyserka poniższego wideo, Australijka (nic jednak nie może być usprawiedliwieniem jej niewiedzy), która - co nam się w głowie nie mieści - nie miała zielonego/niebieskiego pojęcia, kim jest zawodnik Chelsea. Nie przeszkodziło to jej jednak zrobić chaotycznego dzieła dokumentalnego ze sobą w roli głównej oraz z parką Rives-Lampard w rolach drugoplanowych.

Trochę irytuje praca kamery, fabuła i ubogie dialogi, składające się głównie z monologu autorki oraz chichotów reszty obsady. Na plus można natomiast zdecydowanie policzyć ciepły głos Franka o niesamowicie przyjemnej barwie oraz ogólną skromność, powściągliwość i naturalność piłkarza oraz jego towarzyszki. W szczególności w zestawieniu z szalona turystką, która co najmniej stokrotnie powtarza, że nie wiedziała, kim jest Lampsy.

Czy to nie słodkieeeeeeeee, że szczęśliwym numerem wszystkiiiiiiich jest ósemkaaaaa? Warto też pochwalić Franka, że nawet na wakacjach dba o formę - do tego stopnia, że doprowadził miejscową bieżnię do ruiny.

olalla

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.