Torres wraz ze swoją dziewczyną Olallą pojechał do Miami, wynajął wielki apartament z prywatnym i równie wielkim basenem i przez najbliższe kilka dni ma zamiar ograniczyć wszelkie swoje zajęcia do kilku podstawowych czynności. To znaczy my na jego miejscu tak właśnie byśmy zrobiły w sytuacji, gdy: po pierwsze, co zrozumiałe - nie ma nic do roboty, po drugie - można się opalać (ale akurat on powinien szczególnie uważać, bo jak na Hiszpana Fernando jest dość blady), po trzecie - jest okazja do moczenia się w wodzie oraz - po czwarte - towarzyszącą osobą jest ukochana dziewczyna, z którą można beztrosko się całować. Pewnie znalazłoby się coś jeszcze, ale dajemy głowę, że nie będzie to miało nic wspólnego z piłką nożną i treningiem.
A tak przy okazji, ostatnio słyszałyśmy również, jak wspaniale Nando wypowiada się o swojej ukochanej: - Ona musiała znosić naprawdę wiele jęków zawodu i narzekań, szczególnie kiedy byłem w Atletico. Teraz także ona może się fajnie poczuć. Wie, jak mnie uspokoić, kiedy nie widzę wyjścia z ciemnego tunelu oraz obudzić mnie, gdy zasnę. Popycha mnie do przodu, kiedy potrzebuję zachęty. Tylko osoba z którą się żyje często może ci pomóc nawet wtedy, gdy nie zdajesz sobie sprawy, jak ci jest ciężko.
I choć zżera nas zazdrość, to jednak ta para po prostu jest jakby stworzona dla siebie. Możemy im tylko życzyć jak najlepszego.