Eurociacho dnia trzeciego - Edwin van der Saar

Może nie należy do największych pięknisiów na tym świecie, a według niektórych jest nawet jednym z brzydszych istot przebywających w okolicach murawy w czasie tegorocznych ME, ale temu panu można wybaczyć wszystko. Przede wszystkim, oczywiście, ze względu na wzrost, bo Holender ma w końcu prawie dwa metry, a my objawiamy szczególną słabość do dryblasów. Drugim względem, i tym razem na poważnie, jest znakomity - który to już z rzędu, który to już raz w karierze - występ fenomenalnego golkipera "Pomarańczowych" we wczorajszym meczu z Włochami.  

Przypominamy, że Toni i reszta przegrali wczoraj 0:3, ale myliłby się ten, kto twierdzi, że mistrzowie świata grali kiepsko. Skuteczności zabrakło głównie za sprawą van der Sara, który nie pozwalał żadnej, nawet najgroźniejszej piłce, dotknąć siatki...od wewnątrz, oczywiście.

Przy takiej dyspozycji 38-letniego już Holendra, ojca dwójki dzieci i męża niejakiej Annemarie van Kesteren , Kuszczak jeszcze długo będzie rdzewiał na ławce rezerwowych w Manchesterze United.

A my po raz kolejny dziękujemy wybitnemu fotografowi Erwinowi Olafowi , że dzięki niemu na bramkarza "Czerwonych Diabłów" czasem możemy popatrzeć roznamiętnionym okiem, niczym na obiekt pożądania. Dokładnie na dwóch zdjęciach.

A i tutaj, z całym szacunkiem dla Edwina i jego olbrzymich umiejętności oraz niespotykanej intuicji, niekoniecznie - zdania są podzielone.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.