Peter Crouch zabalował

Wtorkowa noc musiała być dla piłkarzy Liverpoolu naprawdę ciężka. Samobój Riise strzelony już w doliczonym czasie gry, i to jeszcze w półfinale Ligi Mistrzów, musiał podłamać każdego. Nie tylko samego zainteresowanego. Dlatego możemy się założyć, że przez kolejne wieczory: te środowe, i te czwartkowe gracze The Reds długo rozpamiętywali straconą szansę i zaprzepaszczone okazje. Nie wiemy, co robił przez ostatnie dni Riise, ale wiemy za to, jak odreagowywał mecz z Chelsea Peter Crouch. Chłopak został w Londynie, udał się do tamtejszego klubu Valmont i, nie przebierając w słowach, zwyczajnie się zalał.  

Razem ze swoją narzeczoną Abbey Clancy pił, ile mógł, a w okolicy godziny 3-4 w nocy chwiejnym krokiem wytoczył się do domu. Szło mu kiepsko, zwłaszcza, że w utrzymaniu równego kroku w drodze do samochodu nie mogła pomóc mu nawet Abbey, która jak widać na zdjęciu, sama potrzebowała wsparcia. Razem topili smutki, razem usypiali w samochodzie, razem też wrócą do Liverpoolu, odczuwając "Skutki Dnia Wczorajszego".

.. .

Clancy próbowała się maskować, ale słabo jej to wyszło.

.. .

Co my możemy w takiej sytuacji powiedzieć? Trzymajcie się panowie, choć będzie trudno, jeszcze nie wszystko stracone.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.