Dlatego też byłyśmy mocno zdziwione, że piłkarze Chelsea, tuż po zwycięskim meczu nad Fenerbahce i awansie do Ligi Mistrzów, świętowali swój sukces naprawdę, jak na siebie oczywiście, kulturalnie i spokojnie, a w klubie, w którym gościli, nie wydarzyło się nic godnego nagany (lub prawie nic - były bramkarz Chelsea, a obecnie Milwall. Lenny Pidgeley, został wyniesiony przez ochroniarzy w dość brutalny sposób; na pewno za brak skórzanej kurtki). Gdybyśmy były złośliwe, to powiedziałybyśmy, że na imprezie panował spokój, bo nie było Ashleya Cole'a, któremu żona, Cheryl, kazała zostać w domu. Biedaczek, dostał szlaban, ale ani trochę nie jest nam żal. W zamian za to na wtorkowym party pojawili się rugbyści i krykieciści.
Na kiecki, fryzury i makijaże obecnych w klubie Funky Buddha w Londynie dziewcząt, pokazane tutaj , nie zwracamy tym razem uwagi. Liczą się panowie z The Blues, a w głównej roli tym razem widzimy (dawno niewidzianego) Ukraińca Andrija Szewczenkę. Frank Lampard też oczywiście daje radę, chociaż ta złotawa klamra u paska mimo wszystko trochę blaskiem swym oślepia. No i ten Terry - jak zwykle "top class".
Frank Lampard
Andrij Szewczenko
Joe Cole
John Terry
JLenny Pidgley