Jo-Wilfried Tsonga - czarny koń Australian Open

Nie można ukryć, że gdyby były brane pod uwagę kryteria wyłącznie ciachowe, ten nieznany nikomu wcześniej Francuz miałby spore szanse. Choć nie umieściłyśmy go wcześniej na naszej liście najprzystojniejszych tenisistów ani nie obstawiałyśmy jako faworyta do pierwszego miejsca w turnieju, to wygląda na to, że Tsonga ma poważne szanse na tryumf. A jeśli nawet nie zwycięży, to na pewno mocno da się we znaki jednemu z pary Federer/Djoković.  

Dzisiaj muskularny Francuz pokonał w zaciętym pojedynku naszego ulubieńca, Rafaela Nadala. Nie jesteśmy tym faktem zachwycone, ale życie toczy się dalej, a zdjęcia takie jak powyższe w pewnym stopniu rekompensują nam świadomość dalszej nieobecności Rafy w turnieju (nieobecnosci Safina jednak nie zrekompensuje nam nikt ani nic).

Tsonga wygrał z Nadalem w trzech setach (6-2,6-3,6-2) i tym samym zapewnił sobie miejsce w finale. Jeśli jutro odpadnie Djoković, naprawdę, nie będzie wiadomo, komu kibicować. Nie oszukujmy się, stale wygrywający Federer jest po prostu nudny.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.