Steve Gerrard wzywa wojsko

Jak widać na przykładzie piłkarza Liverpoolu i jego żony, porabunkowa trauma nie mija szybko. Niedawno pisałyśmy, że Alex Curran pod wpływem wydarzeń ubiegłego miesiąca (napad na posesję państwa Gerrard w czasie Curran tam obecności oraz kradzież drogocennych zegarków i biżuterii) zapisała sie na kurs samoobrony. I to jednak wydaje się mało. Ostatnio do ochrony swojej willi kapitan Liverpoolu wynajął...żołnierzy z brygady antyterrorystycznej.  

Ciachom takie środki bezpieczeństwa wydają się jednak odrobinę przesadzone. Rozumiemy strach i przerażenie, ale raczej nie podejrzewałybyśmy, że ktos miałby ochotę włamać się do tego samego domu dwa razy z rzędu. Przecież jest jeszcze tyle innych piłkarzy do obrabowania (czujemy przez skórę, że następny będzie John Riise).

Najbardziej jednak ujęły nas słowa przyjaciela domu Gerrardów, który stwierdził, że "Stevie był wściekły, gdy dowiedział się o napadzie. To była robota tchórzy, którzy musieli wiedzieć, że w domu była tylko kobieta z dziećmi". Tchórzy, a może po prostu przestępców myślących logicznie. Trochę trudno nam sobie wyobrazić, że dokonuje się włamania, gdy wiadomo, że w środku przebywa banda uzbrojonych komandosów.

Tak czy inaczej, wydaje się, że Gerrard z familią nareszcie są bezpieczni. Uff.

Więcej o:
Copyright © Agora SA