James McFadden - ciacho czy nie ciacho?

Oto jest pytanie. Dziewczyny z Kickette zastanawiają się czy James McFadden zasługuje na miano jednego z najseksowniejszych piłkarzy w Premier League. I wiecie co, my, podobnie jak autorki Kickette, również nie możemy się do końca zdecydować.  Na pewno obok szkockiego napastnika Evertonu przejść obojętnie nie można. Charakterystyczny, jakby dwudniowy zarost, lekko potargane włosy, chmurne spojrzenie, ciekawie (choć nieprzesadnie) zbudowana sylwetka. No i atut, którego podważyć się nie da: rodowity Szkot prosto z Glasgow. Wiele byśmy dały, żeby zobaczyć Jamesa w kitlu (a najlepiej całą reprezentację Szkocji w swoich narodowych strojach). Troszkę nas wprawdzie przeraża perspektywa ujrzenia anemicznie białych łydek, ale w końcu one się rzucają w oczy i w spodenkach.   

Jaka nie byłaby Wasza opinia, jedno jest pewne: James nigdy nie będzie Fredrikiem Ljungbergiem, Andriejem Szewczenko czy Frankiem Lampardem. Nad atrakcyjnością tych panów debat się nie przeprowadza.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.