Ten, który pokonał Anglię - Slaven Bilić

Po środowej klęsce Anglików i naszej rozpaczy tym faktem z różnych względów spowodowanej dzisiaj jesteśmy już w stanie przychylniejszym okiem spojrzeć na pogromców Beckhama i spółki. Chyba przebolałyśmy tę stratę i ze spokojnym sercem, na trzeźwo, jesteśmy w stanie podsumować przebieg spotkania i ocenić strzelone w nich gole. Bo jakby nie patrzeć to dobry mecz był. Emocjonujący i do końca trzymający w napięciu. Mniejsza z tym, czy to Anglia taka słaba, czy rywale tacy mocni, nic nie zastąpi rewelacyjnych emocji sportowych. Wśród reprezentantów Chorwacji swoim bystrym okiem wypatrzyłyśmy kilku interesujących piłkarzy, którzy na miano ciacha jak najbardziej zasługują. Ale zważywszy na to, że zawodników jest wielu, a trener jeden, chcemy skupić się na osobie szkoleniowca Slavena Bilicia. Dlaczego? Bo nam się podoba. Jak na przedstawiciela narodu z Bałkanów przystało, jest to facet z temperamentem, potrafi okazać emocje i całym sobą zaangażować się w mecz (podobnie zresztą jak my). Bilić zachwycał nas zwłaszcza wtedy, kiedy widziałyśmy, jak strasznie cieszy się z bramki strzelonej przez Mladena Petrica w końcówce spotkania na 2:3. To było coś.   

Co o nim wiemy? Przede wszystkim drużynę narodową objął w zeszłym roku po nieudanym dla Chorwacji niemieckim mundialu. W przeszłości był czynnym zawodnikiem. Grał jako obrońca. Jego największym sukcesem w karierze zawodniczej jest brązowy medal mistrzostw świata z 1998 roku, gdzie chorwacki zespół był prawdziwą rewelacją. Ma 39 lat, jest prawnikiem a w młodości planował karierę rockmana. Podobno naprawdę nieźle śpiewa. O czym marzy? O pracy w angielskiej Premier League. Ciekawe jednak, czy wyspiarze kiedykolwiek zdecydują się sprowadzić do siebie obecnego wroga numer jeden, człowieka, który ich pogrążył. Zdaniem Ciach, niestety, Slaven moze pożegnać się ze swoimi marzeniami. A szkoda, bo chętnie byśmy częściej go oglądały.

s

Na zakończenie wspomniane już gole we wspomnianym już meczu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA