Matki sportsmenki

Życie sportowca do najłatwiejszych nie należy. Ciężki trening, harówka od rana do wieczora, wszystko podporządkowane jednemu celowi: osiągnąć sukces. Długa, mozolna praca, która niekoniecznie musi przynieść efekt. Co więcej, może nawet zakończyć się totalną porażką. Taki sprinter czy sprinterka na przykład przez cztery lata przygotowuje się do olimpiady, najważniejszej imprezy w karierze. A sam bieg, który decyduje o wszystkim, trwa zaledwie ok. 10 sek. I wszystko się może zdarzyć: albo lekkoatleta trafi do sportowego raju, albo do piekła. Poświęcenie jest tutaj słowem kluczowym. A w przypadku kobiet wyczynowo uprawiających sport jeszcze ważniejszym niż w przypadku mężczyzn (i wcale nie piszemy tego dlatego, że same się do nich zaliczamy). Mężczyzna w każdej chwili może zostać ojcem (może nawet zostać tego typu wiadomością zaskoczony), ale generalnie nie powinno mieć to żadnego wpływu na przebieg jego treningów. Kobieta natomiast na macierzyństwo nie może zdecydować się ot tak sobie.   

Na pewnym etapie życia zostaje postawiona przed trudnym wyborem: dziecko albo sport. Bo w którymś momencie te dwie rzeczy kompletnie się wykluczają. I co wtedy? Sport jest dla niej pracą, sposobem na życie, pewnym wyborem. Dlatego w wielu przypadkach kobiety decydują się na robienie kariery (zwłaszcza, jeśli są naprawdę dobre w tym, co robią), niż na dziecko. Stąd tyle kobiet - sportsmenek rodzi dzieci dopiero po 30 - stce, już na sportowej emeryturze. Rodzi albo nie rodzi, to też inna sprawa.

Ciacha nie czują się kompetentne oceniać czy to dobry, czy zły wybór z ich strony. Postanowiłyśmy natomiast opisać Wam postaci kobiet (dla nas w pewnym sensie bohaterek), które nie dość, że zdecydowały się na macierzyństwo, to jeszcze, w bardzo wielu przypadkach, udanie wróciły do sportu. Bo jak same często podkreślały: kocham moje dziecko, ale kocham też sport i nie widzę powodów, żeby z czegoś rezygnować. Choć oczywiście to bardzo trudne zadanie, ale nie oznacza wcale, że jest to konflikt, który każe wybierać albo jedno, albo drugie.

Poza tym nas szczególnie zaciekawiła jedna informacja. Jak dowodzą badania, kobiety, które po urodzeniu dziecka zdecydowały się na powrót do sportu, mają ogromne szanse, by stać się jeszcze lepsze, niż przed zajściem w ciążę. Co więcej, fakt zajścia w ciążę wcale nie oznacza, że w początkowej fazie trzeba całkowicie zrezygnować z ćwiczeń. Wręcz przeciwnie, czasami takie nagłe zaprzestanie treningów może wywołać jeszcze gorsze skutki. Oczywiście nie w każdej dyscyplinie i nie w przypadku każdej kobiety. Zawsze są jakieś wyjątki. Jeśli uprawia się łucznictwo, biegi, pływanie czy chociażby kajakarstwo takie zagrożenie jest minimalne. Jeśli natomiast ktoś na co dzień zajmuje się narciarstwem zjazdowym, jazdą figurową na lodzie, akrobatyką sportową albo tenisem ziemnym faktycznie narażony jest na większe niebezpieczeństwo (wszystko z powodu tego, że u ciężarnych kobiet ze względu na większą elastyczność więzadeł, wzrasta ryzyko częstych skręceń stawów. Ponieważ mają one również większą skłonność do gromadzenia płynów w organizmie, znacznie wydłuża się czas leczenia ewentualnej kontuzji i powrotu do zdrowia).

Ciekawe są też spostrzeżenia innych naukowców, zajmujących się na co dzień sportem kobiecym (i dokonania przedstawionych poniżej pań są chyba najlepszym przykładem potwierdzającym tę tezę). Wyszło im mianowicie, że mamy - sportsmenki są w stanie wrócić do treningów już w trzy miesiące po porodzie. Co więcej, badania przeprowadzone przez Bułgarkę Zachariewą w czasie Igrzysk Olimpijskich w Tokio w 1964 roku wśród sportsmenek, biorących udział w zawodach, wykazały, że 70% kobiet zgodnie uznało, że czują się silniejsze, bardziej wytrzymałe i zrównoważone emocjonalnie po urodzeniu dziecka. Poza tym same treningi i zawody sprawiały im więcej przyjemności niż przedtem. Wiele z nich parę miesięcy po przyjściu na świat dziecka stawało na lekkoatletycznej bieżni i z powodzeniem poprawiało swoje dotychczasowe rekordy życiowe. Podobnego zdania są zresztą ''współcześni'' badacze, którzy jednak podkreślają: ciężko stwierdzić czy zmiany, jakie zachodzą w organizmie kobiety tyczą się jedynie sfery psychicznej, czy może również fizycznej.

Kobiety więc oprócz tego, że są sportsmenkami, mogą śmiało zostać matkami czy żonami.

Na ostatnich mistrzostwach świata w Osace swój kolejny złoty medal wywalczyła Australijka Jana Pittman (po mężu Rawlison). W biegu przez płotki na 400 metrów nie miała sobie równych zostawiając w tyle Rosjankę Julię Pieczonkinę i naszą Anię Jesień. W ciągu kilku miesięcy odbudowała formę (w grudniu zeszłego roku uradziła synka, któremu dano na imię Cornelis Levi) i zapowiedziała, że ma zamiar startować do olimpiady w Pekinie, gdzie chce zdobyć medal.

Jana Pittman Jana Pittman  .fot

W ostatnim czasie głośno jest również o innej lekkoatletce, fenomenalnej maratonce, rekordzistce świata na tym dystansie, Pauli Radcliffe . Brytyjka, która nie startowała w żadnych zawodach od grudnia 2005 roku ogłosiła, że 30 września ma zamiar wziąć udział w półmaratonie Great North Run, w Gateshead. Najpierw z biegania Brytyjkę wykluczyła kontuzja a potem świat obiegła wiadomość, że Paula spodziewa się dziecka. W styczniu urodziła córeczkę Islę i uznała, że jest już gotowa, żeby po 21 miesiącach nieobecności, wreszcie wrócić. Tym bardziej, że chciała to uczynić już w trakcie MŚ w Japonii, ale wtedy nie pozwoliła jej jeszcze na to lekka kontuzja.

Jana Pittman .

Przypominamy, że Radcliffe oprócz tego, że dzierży rekord świata w maratonie (ustanowiony w 2003 roku w rodzinnym Londynie), ma w swoim posiadaniu jeszcze rekord Europy na dystansie 10 000 tys. metrów.

Tym samym słynna biegaczka poszła w ślady swojej rodaczki Barbary Galloway, współautorki znanego na Wyspach poradnika ''Trening biegowy''. Była maratonka radzi w nim jak zachowywać się w trakcie ciąży i jak udanie wznowić treningi, by stać się jeszcze lepszą zawodniczką niż przedtem.

Potwierdzają to słowa same Pauli: - To Isla powoduje, że się śmieję, że jestem szczęśliwa, i jestem pewna, że właśnie to pozwoli mi szybko wrócić do normalnego treningu.

Podobnie przebiegała kariera dwóch znakomitych sprinterek: Francuzki Christine Arron i Amerykanki Marion Jones. Christine w 2002 roku urodziła swoje pierwsze dziecko, a na mistrzostwach świata w Paryżu rok później wspólnie z koleżankami z sztafety 4 x 100 m zdobywała złoty medal. Natomiast w sierpniu 2005 roku w Helsinkach Arron na dystansie 100 i 200 m wywalczyła dwa brązowe krążki.

Jana Pittman .

Jones , swego czasu najszybsza kobieta globu, choć w ostatnich latach przeżywa ciężkie chwile i daleka jest od swojej formy sprzed kilku sezonów, również starała się wrócić do biegania po urodzeniu syna. A to, że się jej nie powiodło, spowodowane było raczej bardzo dużymi problemami rodzinnymi, podejrzeniami o stosowanie dopingu a nie przebytą ciążą.

Jana Pittman .

Niezwykle utytułowana niemiecka skoczkini w dal oraz znakomita biegaczka na 100 i 200 m, Heike Drechsler, od pięciu lat już na sportowej emeryturze, przeszła tę samą drogę, co jej koleżanki. W 1989 roku urodziła syna, a w 1991 na olimpiadzie w Barcelonie wygrywała już skok w dal. A tak swoją drogą, Ciacha dawno Heike nie widziały, ale muszą przyznać, że nadal wygląda świetnie.

Jana Pittman .

Coraz lepiej radzi sobie także amerykańska tenisistka, była liderka rankingu WTA Tour - Lindsay Davenport, o której pisałyśmy już kilka tygodni temu. W New Haven jeszcze się jej nie powiodło, ale w turnieju na indonezyjskiej wyspie Bali Lindsay doszła aż do finału, w którym zmierzyła się z numerem 2 imprezy, Słowaczką Danielą Hantuchovą. Doszła i sensacyjnie wygrała! Wynik rewelacyjny tym bardziej, że po drodze 31 - letnia Amerykanka pokonała o 9 lat młodszą Serbkę, trzecią rakietę świata, Jelenę Janković.

Jana Pittman .

Do tej pory jedyną tenisistką w kobiecych rozgrywkach, która mogła pochwalić się posiadaniem potomstwa, była Sybille Bammer, matka sześcioletniej już Tiny. Macierzyństwo Austriaczce służy, bo w ostatnich miesiącach nazwisko tej zawodniczki coraz częściej pojawia się w tenisowym światku a jej dobre rezultaty wywołują lekkie jednak zdziwienie. Córeczka jeździ z nią niemal na każde zawody i jak podkreśla Sybille, skutecznie dodaje jej skrzydeł w czasie meczu.

Jana Pittman .

Podobne doświadczenia ma za sobą jedna z najwybitniejszych polskich sportsmenek, kobieta - instytucja, pani Irena Szewińska. Będąc w połowie swojej kariery sportowej, urodziła syna, co wcale nie przeszkodziło jej w kontynuowaniu treningów niemal po rocznej przerwie. - Nie było łatwo, ale się udało. Czułam się, jak nowo narodzona. Odpoczęłam i fizycznie, i psychicznie. Dzięki macierzyństwu mogłam jeszcze wiele lat startować i osiągając sukcesy.

Świetnie w roli matek uprawiających sport dają sobie rade polskie siatkarki: Dorota Świeniewicz oraz Magdalena Śliwa - pani kapitan żeńskiej drużyny seniorek i jej drugi trener. 35 - letnia Świeniewicz blisko pół roku temu urodziła synka Juliana. Na finałowym turnieju w chińskim Ningbo w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego z nieskrywanym wzruszeniem mówiła: - Cały czas jesteśmy w kontakcie. Kupiłam mu ładne ubranka na jesień. Zabawek raczej nie przywiozę, jest jeszcze za mały. Na razie fascynują go dłonie. Za każdym razem jak o nim mówię, chce mi się płakać. Przepraszam, już nie mogę... Teraz Dorota stoi przed jeszcze jednym wielkim wyzwaniem. Już za kilka dni polskie siatkarki rozpoczynają bój o mistrzostwo Europy a Dori ma pomóc swoim koleżankom w osiągnięciu celu. Ciacha ogromnie liczą, że to się uda, bo po występie drużyny Lozano bardzo liczymy na podium. Zresztą, mając takiego kibica jak Julek, mama musi dać z siebie wszystko - żeby wstydu przed synem nie było.

Magda Śliwa natomiast jest już w porównaniu do wcześniej opisywanych pań doświadczoną mamą. Jej córka Iza ma już bowiem 17 lat. Pani Magda może być jednak naprawdę bardzo dumna z córki. Jej latorośl zdecydowała się pójść w ślady mamy, i pomimo niewielkiego wzrostu, zostać siatkarką. Obecnie młodsza Śliwa gra na pozycji libero i broni barw Wisły Kraków.

Cóż, czyżby ciąża była receptą na sukces?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.