Ellen MacArthur - królowa wiatru

Przez ostatnie miesiące głośno było w Polsce o Ellen MacArthur, która w 2005 roku wynikiem 71 dni, 14 godzin, 18 min, 33 sek. ustanowiła rekord świata w samotnym rejsie dookoła Ziemi. Sprawcą tej pseudopromocji był kpt. Paszke, który z wielkim hukiem szykował się do odebrania tytułu. Nie udało się, niestety.  Nasza kobieca duma urasta na potęgę, jeśli przypomnimy, że Ellen jest pierwszą kobietą, która w tej wodnej gonitwie zdołała pokonać mężczyznę. Francuz Francis Joyon, który ustanowił swój rekord zalewie rok wcześniej, zapewne miał nadzieję, że jego triumf potrwa nieco dłużej. Ellen była szybsza o grubo ponad 1 dobę, a jej 27 354 mil samotnej żeglugi ze średnią prędkością 15,9 węzła pozostają wciąż wyzwaniem dla żeglarzy.   

Po wyczynie z 2005 roku, popularność MacArthur w Wielkiej Brytanii dorównuje Beckhamowi i Blairowi. Doceniła ją także rodzina królewska. Tym samym, 29 - letnia wówczas Ellen, stała się najmłodszą w historii posiadaczką Orderu Imperium Brytyjskiego. Nie wszyscy jednak wręczaliby jej ordery. Knox-Johnston - pierwsza osoba, która samotnie i bez zawijania do portu opłynęła świat na przełomie 1968/69 - użalał się, że nie fair jest porównywanie go z MacArthur. Jego łódź była mała, drewniana, dwa razy cięższa i miała czterokrotnie mniejsze żagle. Oprzyrządowanie pomocne w nawigacji prawie nie zmieniło się od czasów kpt. Cooka, a Ellen właściwie nie musiała nic robić, bo GPS wszystko robił za nią. Takie wywody są żałosne. Nikt nie przeczy jego pozycji zapisanej w historii. A według teorii Knoxa, żeby było sprawiedliwie, pomimo, że mamy toster, codziennie rano powinnyśmy rozpalać ognisko na środku pokoju? Albo choć mamy pralkę, to i tak mamy iść nad rzekę z koszem brudnej bielizny na plecach?

Bob Fisher, korespondent Guardian dodaje, że MacArthur jest nieznośna, marudna i większość nie chce z nią żeglować. Jej osiągnięcia są mechaniczne, bo pływa wyłącznie dzięki liczbom. Absurdalne! Przecież to nie rywalizacja Syzyfa z operatorem wózka widłowego, tylko ludzi wyposażonych w podobny sprzęt.

Ellen na swój sukces pracowała od dzieciństwa. Już jako ośmiolatka żeglowała na łodzi swojej ciotki. Od najmłodszych lat odkładała kieszonkowe, a w jej przypadku chyba ''jachtowe'' - by w przyszłości kupić sobie własną łódź. W 1995 r. opłynęła Wyspy Brytyjskie. Odbiło się bez echa. Angielskie media milczały, bo nie traktowały jeszcze sportowego żeglarstwa zbyt poważnie. By móc się dalej rozwijać, Ellen cierpliwie szukała sponsora. Na 2,5 tysiąca listów dostała tylko 2 odpowiedzi. Dopiero w 1997 r. pokonanie 2,700 transatlantyckich mil w 33 dni przyniosło oczekiwany efekt. Znalazła firmę, która inwestowała w jej kolejne starty. Opłaciło się.

W 1998 r. uznana została w Anglii za żeglarza roku. W 2001 r. usłyszał już o niej cały świat, gdy w wyścigu dookoła Ziemi uplasowała się na drugiej pozycji, ustanawiając przy tym rekordowy czas dla kobiet, a zarazem najmłodszej osoby. Dwa lata później, złamany maszt udaremnił próbę poprawy wyniku. Szczęśliwa okazała się wyprawa 2004/2005, z której wróciła z rekordem świata.

Lecz na taki sukces nie pracują tylko techniczne bajery. Samotny rejs to nie jest romantyczna podróż. Trzeba być non stop skoncentrowanym. Na morzu zarządza się swoim małym światem i trzeba ponosić konsekwencje każdego ruchu, każdej decyzji.

Ellen doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Wielokrotnie zmagała się z szalejącym sztormem, nie jest jej obca konfrontacja z wielorybem . Radzi sobie również z brakiem słodkiej wody. Łódź jest najszybsza przy minimalnym ciężarze, więc nie ma mowy o żadnym nadbagażu. Herbata na deszczówce, prysznic prosto z nieba. Kąpiesz się gdy pada, a jak nie pada, to i tak nikt nie powie, że śmierdzisz - to jeden z pozytywów pływania w pojedynkę - śmieje się Ellen.

Konfrontacja z dziewiczą przyrodą zrodziła w niej sprzeciw wobec konsumpcyjnego systemu życia. Angażuje się w program ochrony środowiska, w politykę przetwórstwa odpadów i pozyskiwania energii odnawialnej. Jadąc samochodem czy samolotem Ellen nie potrafi pozbyć się wyrzutów sumienia. Dobrze się czuje tylko na wodzie. Wodną terapię stosuje również wobec dzieci chorych na raka i białaczkę, którym systematycznie organizuje kilkudniowe rejsy.

Trzeba mieć bogatą osobowość, żeby nie nudzić się ze sobą sam na sam przez ponad 2 miesiące. Większość ludzi nie poddałaby się jednak takiemu testowi, bo i po co. W przypadku samotnych wyścigów dookoła świata, wzorca nie stanowi samotność żeglarza, tylko jego pasja i determinacja w realizacji wymarzonych celów.

Dominika Leonowicz

Więcej o:
Copyright © Agora SA