Davenport w New Haven - Powrót

Takie powroty zawsze robią wrażenie. Szczególnie na nas, delikatnych, wrażliwych i sentymentalnych redaktorkach Ciach. Lindsay Davenport, od czterech lat przykładna żona Johna Leacha, byłego tenisisty, a obecnie wziętego bankiera, a od 10 czerwca 2007 roku szczęśliwa matka malutkiego Jaggera Jonathana, postanowiła, że czas przerwać swoją sportową emeryturę i jeszcze raz wziąć rakietę do ręki.  

Nie przypuszczałyśmy, że jeszcze kiedyś zobaczymy Lindsay na korcie. Kiedy w grudniu 2006 ogłoszono, że spodziewa się dziecka, uznałyśmy, że czas niemłodej już 30-letniej tenisistki minął. Decyzja wydawała się ostateczna, tym bardziej, że w ostatnich latach Amerykanka cierpiała na liczne dolegliwości zdrowotne. Uciążliwa była zwłaszcza kontuzja kręgosłupa, która nie raz wykluczała ją z gry na kilka długich miesięcy. Poza tym Davenport to kobieta zdecydowana, która jak raz coś powie, to później się tego trzyma.

Straciła motywację i odeszła, a teraz wychodzi na to, że nie do końca. Realizuje się jako matka, żona, ale wciąż ma jedno sportowe marzenie. Była liderka światowego rankingu czołowych tenisistek świata, trzykrotna mistrzyni wielkoszlemowa (US Open - 1998, Wimbledon 1999, Australia Open 2000) postanowiła, że chce zagrać na igrzyskach olimpijskich. Ma cel - Pekin 2008, później definitywnie pożegna się z tenisem. Chce jeszcze raz poczuć smak igrzysk i powalczyć o jeszcze jeden złoty medal (ma już jeden z Atlanty).

Nam pozostaje się tylko z tego powodu cieszyć. Ktoś, kto ma na swoim koncie 51 zwycięstw w singlu musi dodać kolorytu i tak już barwnym rozgrywkom. Turniej w New Haven (oficjalna nazwa: Pilot Pen Tenis) Kalifornijka wygrywała dwa razy (1997, 2005), ale teraz postanowiła wystąpić tylko w deblu, w którym zagra ze swoją wieloletnią przyjaciółką, Lisą Raymond. W swoim pierwszym meczu po przerwie Amerykanki zmierzą się z parą Cara Black - Liezel Huber.

Ciacha nie ukrywają, że będą mocno trzymać kciuki za udany powrót młodej mamy.

W ogóle trzeba przyznać, że w tenisowym światku sporo się w ostatnim roku działo, zwłaszcza w żeńskich rozgrywkach. Jedne odchodzą (Myszkina), drugie wracają (Hingis), następne albo rodzą dzieci (tak jak właśnie Davenport), albo się ich spodziewają (Clijsters), albo od dawna wychowują (Bammer). Mamy sporo młodych, ambitnych zawodniczek, starych, uznanych mistrzyń a ostatnio coraz jaśniej zaczyna świecić gwiazda polskiej tenisistki - Agnieszki Radwańskiej. (która właśnie w News Haven przeszła już pierwszą rundę i w następnej spotka się z rozstawioną z jedynką Swiełaną Kuzniecową).

Z tych, i jeszcze wielu innych powodów, z niecierpliwością czekamy na ostatni w tym roku turniej Wielkiego Szlema - US. Open. Wydarzenia w Nowym Jorku będziemy śledzić już od najbliższego poniedziałku

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.