Czy powinnyśmy oglądać baseball?

Właściwie to trochę nam głupio. Przez ostatnie kilka tygodni, cała Ameryka żyła pod wrażeniem osiągnięć jednego faceta. Zapanowało istne szaleństwo na jego punkcie, które nam prawie umknęło. Albo inaczej: prawie je zignorowałyśmy. Baseballista San Francisco Giants Barry Bonds, teraz już kultowa postać amerykańskiego sportu, znalazł się na ustach wszystkich. Barry Bonds to, Barry Bonds tamto. Tak, jak w serialu, gdy w napięciu czeka się na to, co się wydarzy w kolejnym odcinku. Bonds był wszędzie. Ludzie jak w kalendarzu skreślali kolejne dni do meczu i śledzili wciąż rosnącą liczbę: 754., 755., i wreszcie - 756. home run w karierze. Nawet Ciacha są pod wrażeniem, zwłaszcza, kiedy usłyszały, że żeby tego dokonać, Barry musiał grać w baseball ponad 20 lat. A ktoś to musiał oglądać.  

Nie potrafiłyśmy zrozumieć na czym ten fenomen polega. Dlatego na początku nie zamierzałyśmy w ogóle poruszać tego tematu. No bo przecież ani się jakoś specjalnie na baseballu nie znamy, ani bohater wydarzenia nas za bardzo nie kręci. Ale teraz już chyba wiemy o co chodzi drogie panie i chcemy się tą wiedzą z wami podzielić: o miłość, miłość Amerykanów do baseballa. A przecież jak powszechnie wiadomo - miłości nie da się racjonalnie wytłumaczyć.

Postanowiłyśmy jednak poszperać temat, bo jeszcze okazji do obejrzenia meczu baseballowego nie miałyśmy i nie wiadomo, kiedy ten pierwszy raz będzie. A ciekawość jest. Odpowiedź dał nam na swoim blogu  polski fan tej dyscypliny. Mężczyzna, który miał ten sam dylemat co my: na czym to do diaska polega? Bo sam obiektywnie stwierdził, że mecz się ciągnął a emocje pojawiały się sporadycznie (chociaż ta sytuacja temu zaprzecza), zwykle na końcu.

Oto - w skrócie -  jego wnioski:

1) Mecz trwa 3 godziny, ale w tym czasie spokojnie można wyjść do ogródka, przerzucić steki na grillu, skoczyć po piwko do sklepu, jeśli się skończyło, a wracając wstąpić jeszcze do łazienki, na koniec przełączyć na inny kanał, żeby sprawdzić wyniki innych spotkań. Taki typowy amerykański chillout...

2) W baseballu obowiązuje - tu wchodzimy w szczegóły techniczne - ściśle ustalona kolejność odbijania piłki przez każdego z dziewięciu zawodników. Od 5 do 9 piłki odbijają zawodnicy niższych lotów, więc można spokojnie ten fragment sobie darować.

3) Dwa powyższe przypadki odnoszą się do oglądania meczu w Tv. Podobnie jest jednak na stadionie, gdzie cały czas w tle widać "wędrówki ludów". Tłumy ludzi kursują pomiędzy WC, budkami z hot - dogami a stoiskami z piwem (tak, z piwem, u nich wolno). Mają czas.

4) Na koniec sam autor tłumaczy dlaczego on lubi: miliony statystyk i liczb, tradycja oraz stosunkowo wysoko średnia wieku u zawodników. Bo skoro mogą grać nawet faceci po czterdziestce, jak Bonds czy "Rzuciłyśmy" okiem na te statystyki. I jest dokładnie jak mówi: miliony. Tylko że nas to raczej odrzuca niż zachęca. Co za dużo to nie zdrowo - są małe kłamstwa, duże kłamstwa i statystyki.

Jakie więc są wnioski? Odwołajmy się do terminologii uczuciowej: na pewno nie pokochałyśmy baseballa od pierwszego wejrzenia, nie wiemy czy czas to zmieni, ale podobnie jak każdemu facetowi - dajemy mu szansę choć nie wiem jak się wszystko skończy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.