Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Choć to może wydawać się dziwne, moje doświadczenie z halami sportowymi jest naprawdę liche. Kiedyś byłam na Podpromiu (ale to straszny mezozoik i pamiętam tyle, że bałam się podejść do Wojtka Grzyba bo wydawał mi się gburowaty, co nie przeszkadzało mi trzy minuty później pobiec za Pawłem Zagumnym i zrobić sobie z nim na zdjęcie na którym wygląda jakby zaraz miał wziąć widły i poprzekuwać te wszystkie latające nad trybunami balony), byłam w hali w, uwaga, Sosnowcu, też miliony lat temu, chyba Łukasz Kadziewicz miał z tym coś wspólnego i pamiętam, że skompromitowałam się wtedy przed Irkiem Mazurem, ale nie pamiętam czym, myślicie, że powinnam zapytać? Z siatkarskich hal to już koniec, byłam jeszcze na stadionie Cracovii (ale jestem team Wisła, jakby co) i, a, czekajcie, na skoczni w Oslo, ale nikt wtedy nie skakał (to znaczy ja chciałam, ale na szczęście zostałam powstrzymana).
Zmierzam do tego, że hala w Czyżynach mogła i zrobiła na mnie spore wrażenie. Efektownie prezentuje się już od zewnątrz, a miałam sporo czasu by się o tym przekonać, bo znalezienie osobnego wejścia dla mediów zajęło mi dokładnie tyle czasu, ile się spodziewałam (dużo). Na szczęście zjawił się on - opalony i wycięty prosto z żurnala Jerzy Mielewski w towarzystwie reportera Polsatu i pani, której nie poznałam. Jurek - idę za tobą - pomyślałam, choć oczywiście moja mina mówiła "urodziłam się w Kraków Arenie i w ogóle nic mnie tu nie wzrusza, przyjechałam kręcić materiał o metodach treningowych Chińczyków".
Weszłam, odprawiłam się, wchodzę na trybunę prasową i zabawa się zaczyna. Miejscówka przyjemna, Chińczycy mają takie długie nogi, niestety chwilę później zaczynają się pierwsze zgrzyty - nie działa mi wifi. To znaczy nimi działa coś tam, ale powiedzmy, że sześciu sezonów Losta bym nie ściągnęła. Pytam sąsiadki, kiwa głowa, mówi, że pytała organizatorów, nic się nie da zrobić. Ale dobra, coś tam sobie dłubie w tych połączeniach sieciowych, sprawdzam, kombinuję, nachylam się nad komputerem gdy wtem przez sąsiednią trybunę z kibicami przebiega szmer. Podnoszę głowę, a tu w odległości jednego krzesełka po mojej prawicy zasiedli kolejno: Dawid Konarski, Karol Kłos, Paweł Zatorski, Krzysiek Ignaczak i Karolina Szostak.
Patrzę niżej - cała kadra rozsiadła się na trybunie prasowej, pod którą od razu zleciały się młode dziewczęta z zeszytami, ale spiker je zawrócił, hola dziewczęta wstrzymajcie konie, po meczu. A ja tam siedzę dalej, trzy metry ode mnie nagrywa się wywiad dla Polsatu, Konar patrzy znudzony na jakąś kartkę, Kłos wita się ze znajomymi dziennikarzami, ja robię profesjonalne miny (wiecie, materiał o siatkarzach z Chin) (co wyglądało mniej więcej tak):
I zanim zdążę wymyślić jakąś strategię ataku (może powinnam udawać, że nie wiem kim są i zakrzyknąć, ej chłopaki, macie wifi?) wszytko się skończyło, siatkarze się zwinęli i wyszli zaraz z resztą składu zaprezentować się kibicom na oficjalnym otwarciu turnieju.
Z relacji nici, na szczęście akredytowałam się również jako fotograf, więc całe spotkanie spędziłam w zasadzie tuż za bandami reklamowymi. Niestety, muszę Wam się w tym miejscu do czegoś przyznać. Jestem totalnym retardem fotografii. Nie żartuję. Nikt tak jak ja nie umie robić zdjęć. Nieostre, źle wykadrowane, niby miałam jakiś semi profesjonalny sprzęt, ale no kurde, wyszły jak z jakiejś beznadziejnej cyfrówki i już lepszej jakości było selfie Nokią przed wejściem. Więc od razu Was uprzedzam i przepraszam, ale naprawdę się starałam. Uchwycić esencję.
ciacha.net
O, ale patrzcie, to ładne zrobiłam Cichemu, co nie?
ciacha.net
Ale dobra, panowie wchodzą na rozgrzewkę, wychodzi Andrzej i zaczyna się show.
ciacha.net
Jedziesz Andrzej.
ciacha.net
Na początku nieco się krępowałam stojąc dwa metry nad nim pstrykać bezczelnie tuziny zdjęć, na szczęście okazało się wszystkie zgromadzone obok panie fotografki mają aparaty wycelowane w to samo miejsce, więc szybko porzuciłam skrupuły.
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
Andrzej szybko zorientował się, że ma tutaj swoją małą sesję fotograficzną i wykonał w naszą stronę trochę speszony, trochę kokieteryjny uśmiech.
To nie ta mina, ale była podobna
Po około siedmiu minutach byłam już gotowa skierować aparat w inną stronę.
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
Dosięgnę, czy nie dosięgnę?
ciacha.net
Chciałbym mieć takie skarpety jak Andrzej
Po dziesięciu, przypomniałam sobie, że ktoś tam jest po drugiej stronie siatki i wpadłam na szalony pomysł przeniesienia się za bułgarską część boiska. Gdzie nie było absolutnie nikogo i moje nagłe pojawienie się z aparatem zostało zauważone przez Niko Pencheva (swoją drogą, albo Instagram dodaje 10 kilo, ale Niko strasznie przez wakacje wyszczuplał). Który od razu zorientował się co się święci.
ciacha.net
I podczas gdy jego koledzy zajęli się rozgrzewkowymi wygibasami...
ciacha.net
On pięć minus spędził w jednej i tej samej pozycji na boskiego Adonisa.
ciacha.net
ciacha.net
O, Winiar, co mi wchodzisz w kadr.
ciacha.net
A właśnie, oczywiście, że polowałam na Winiara na rozgrzewce, ale niestety wybrał sobie drugą cześć boiska, którą opuścił dopiero na przebieżki.
ciacha.net
W trakcie meczu udało mi się zrobić może ze dwa jego przyzwoite zdjęcia.
ciacha.net
Jest i języczek
Ale dobra, rozgrzewka się kończy, panowie przeszli do próbnych zagrywek i ataków, aparat schowałam, bo jak zauważyłyście zdjęcia w ruchu nie są moją, ehm, najmocniejszą stroną, zamiast tego obserwowałam i słuchałam jak chłopaki nawzajem sobie komentują i docinają ("nieźle Bartula" - Kubiak do Kurka), a Konarski i Penchev podają sobie piłki.
To teraz przerwa na mały Resovia Watch:
No gdzie ty mi tu
Od ciebie chce nie ode mnie? No bez jaj
I wreszcie się zaczęło. Pierwszego seta spędziłam prawie w całości na ławeczce za bandą, naprzeciwko stanowiska komentatorskiego Polsatu po stronie z sędzią głównym (podobno byłam w telewizji, lol). Na drugim uznałam, że fajnie byłoby przybliżyć się nieco do kwadratu dla rezerwowych (fotografowie nie mają wstępu za ławki trenerskie), więc po zmianie stron usadowiłam za serwującym, ale to też nie było do końca przemyślane, bo rezerwowych miałam na trzy metry od siebie, tyle, że równolegle. To wiecie, albo zdjęcia z przyczajki, albo liść od Pawła Zagumnego, albo pełne ujawnienie. Zresztą, nie, wcale zamiast patrzeć się na boisko nie analizowałam tego, co dzieje się na ławce rezerwowych.
ciacha.net
Swoją drogą, Piotrek chyba polubił francuski sposób okręcania się ręcznikiem.
Bonjour!
Z początkiem trzeciej partii znowu przeniosłam się na ławeczkę za sędziego by pooglądać rozgrzewających się po wizycie w szatni chłopaków i była to najlepsza decyzja jaką podjęłam w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Z zadumy nad łydkami Winiara wyrwało mnie całkiem mocne uderzenie piłki prosto w wargi (tak), lekko oszołomiona spojrzałam w stronę boiska, a tu Michał Kubiak patrzy się na mnie, uśmiecha i wyciąga przepraszająco rękę. I wiecie, myślałam, że jestem już za stara na takie rzeczy, dawno już wyrosłam z biegania za Pawłem Zagumnym do szatni, i w ogóle, ten, materiał z Chińczykami, ale gdzie tam. Starałam się zachować spokój i ładnie się oduśmiechnąć, że na czilu, spoko, hit me baby one more time, co najpewniej musiało wyglądać tak:
To był zdecydowanie mój hajlajt wieczoru, ale zaraz późnej miał miejsce jego najmniej przyjemny moment. Kontuzja Mariusza Wlazłego na żywo wyglądała baaaardzo nieprzyjemnie, na szczęście teraz już wiemy, że sprawy nie mają się tak poważnie i że atakujący będzie musiał pauzować tylko przez tydzień. Do leżącego Mariusza podeszli zatroskani koledzy:
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
A zaraz później z trybun zbiegł jego zaniepokojony synek Arek.
ciacha.net
Spytał czy bardzo boli...
Wziął za rękę...
ciacha.net
I powiedział, że wszystko będzie dobrze.
ciacha.net
Niestety w samym meczu już tak dobrze nie było, po wspaniałym pościgu w czwartym secie, daliśmy sobie wydrzeć prowadzenie i przegrać ostatecznie w tie -breaku. To może rzucę jakimiś randomowymi zdjęciami z gry, żeby nie było, że byłam tam osobistym fotografem Andrzeja Wrony rodziny Wlazły. Kiedy wypłakiwałam się na ramieniu kolegi po meczu, że o boże zrobiłam takie beznadziejne zdjęcia, pocieszał mnie, że jest w tym amatorstwie jakiś urok, że dzięki temu widać, "jak to naprawdę wygląda". No to "naprawdę wygląda" tak:
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
ciacha.net
A na koniec zostawiłam najpikantniejsze, czyli, tarararam:
Tuż po końcowym gwizdku cześć siatkarzy udała się w stronę trybun, by przywitać się i wyciągnąć z nich swoich najbliższych. Pierwszy ruszył Paweł Zagumny, który wrócił z synem na rękach i zaczął się z nim rozciągać.
Aww!
Uśmiecha się!
Znowu!
Z Oliwierem za rękę przemknął też szybko Michał Winiarski.
Tato, co tak szybko, chcę poodbijać z córką wujka Pawła
Papa Winar gdzieś potem zniknął, a syneczek został na boisku sam poprzybijać piątki z wujkiem Fabianam...
Cześć wujek!
Oraz udowodnić, że po tacie odziedziczył również talent piłkarski:
Patrzcie jak kopię
Do zabawy wkrótce przyłączył się wujek Marcin i córka Pawła Zagumnego.
Gramy!
Po chwili jednak papa Winiar wrócił, zakrzyknął "idziemy młody!" i skończył zabawę. Swoją uwagę przeniosłam na boczną stronę boiska, gdzie rozgrywały się cokolwiek interesujące sceny. No i słuchajcie, miałam trochę skrupułów, czułam się jak donosy@pudelek.pl i jak paparazzi siedzący w żywopłocie (nie, żeby wszystkie moje zdjęcia z meczu nie wyglądały jakbym je robiła lornetką z żywopłotu), ale trudno. Na zdjęciu na identyfikatorze wyglądam trochę jak skrzyżowanie Michała Ruciaka z rudą z Tatu, nie znajdą mnie.
Ile siatkarskich WAG znajdziecie na zdjęciu?
ciacha.net
Zdjęcie tego nie oddaje, ale pani Konarska to bardzo ładna dziewczyna
Konar opowiedział żart
Bardzo śmieszny
Niestety Pit nie zrozumiał
Ale jednego najważniejszego zdjęcia wieczoru nie zdążyłam zrobić. Podczas gdy byłam zajęta nękaniem Oliwiera Winiarskiego, tuż obok przemknął Andrzej Wrona, "wyciągnął" z trybun blondynkę w skórzanej kurtce i przemaszerował wspólnie z nią ku zachodzącemu słońcu w niezidentyfikowaną stronę. Wiecie, to mógł być kuzynka ktokolwiek, żeby nie było, że rozsiewam plotki i rozpoczynam dochodzenie, tylko mówię.
I tym sensacyjnym akcentem zakończę już tę relacje, bo ręka zdrętwiała mi bardziej niż w tramwaju 62, którym wracałam z połową populacji Krakowa do Bomby na Placu domu. A właśnie, przystanek tramwajowy minął najpierw autokar Bułgarów, później Polaków. Michał Winiarski pomachał do kibiców, co było bardzo miłe (nawet jeśli tak naprawdę wykonywał układ taneczny do śpiewanej właśnie przez siebie piosenki).
To tyle. Cześć, pa, hej.