Wygrywamy z Rosją i gramy dalej!

Chciałoby się rzec "do trzech razy sztuka", ale zanim się cokolwiek rzeknie, chciałoby się zrobić wielkie "Ufff...".

Polacy na tych mistrzostwach zdążyli już zgotować nam całe spektrum emocji: od frustracji i zgrzytania zębami (Serbia), po zawiedzione nadzieje (Francja), aż po wielką, tak dobrze nam znaną i tak przez nas upragnioną szczypiorniakową radość. Okazało się, że gdy już stoimy pod samiutką ścianą i z nożem na gardle, to potrafimy się spod tego noża wyślizgnąć, a od ściany odbić. Musieliśmy wygrać z Rosją i wygraliśmy.

Oczywiście nie mogło się odbyć bez matematyki - chodziło o to, żeby wygrać, ale nie za wysoko. Najlepiej jedną lub dwoma bramkami, tak, by Rosjanie też mogli się znaleźć w drugiej fazie rozgrywek i żeby zwycięstwo nad nimi dawało nam dwa punkty. O tym, czy plan się powiedzie zadecyduje mecz Serbii z Francją.

Przyznamy, że trochę nam drżały ręce a serce podchodziło do gardła i gdy Polacy prowadząc 23:18 nagle przestali trafiać- obawiałyśmy się, że to wyrachowanie źle się dla nas skończy, ale skończyło się tak, jak chcieliśmy - 24:22.

Najbardziej cieszy świetna postawa Sławomira Szmala, który znów bronił jak za najlepszych czasów, choć słowa uznania należą się też bramkarzowi Rosjan - 40-letniemu Igorowi Lewszinowi. Najważniejsze jest jednak to, że gramy dalej!

Teraz czeka nas Chorwacja, Szwecja (już zacieramy ręce) i Czarnogóra lub Białoruś. Dzięki, chłopaki!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.