I co teraz?

Mistrzostwa Europy 2013 dla polskich siatkarzy już się zakończyły. Przyszła pora na naszą ulubioną dyscyplinę narodową - wyciąganie wniosków.

Wnioski wyciągać będą teraz wszyscy. U nas to na razie jest raczej chaos myśli i żadne z nas Irki Mazury, ale i w naszych, jeszcze wczorajszymi emocjami rozgrzanych głowach, kotłuje się teraz tysiąc refleksji i wstępnych analiz. Pozwólcie, że się z nimi podzielimy.

1. Mecze Polaków na mistrzostwach.

Polacy na Euro rozegrali cztery spotkania, wszystkie od siebie inne. Męczarnie z Turkami (którzy, jak pokazały ich pozostałe mecze na turnieju, wcale takimi kelnerami nie byli) można było zrozumieć, pierwszy mecz turnieju, presja, nie takie rzeczy się działy, nie tacy gospodarze przegrywali swoje mecze otwarcia. Z Francuzami przegraliśmy po sportowej walce , byli lepsi. Ta drużyna w ostatnim czasie zrobiła niesamowity postęp, do tego zagrali z nami świetne zawody. Polacy nie grali źle, grali nierówno. Świetne akcje przeplatali z tragicznym przyjęciem i topornym rozegraniem lewa-prawa. Czy ten mecz można było wygrać? Tak, ale na końcu dnia to nie on miał kluczowej znaczenie.

Ze Słowacją nastąpiło potrzebne kadrze przełamanie . Świetne zmiany dali Drzyzga i Kubiak, coś się zadziało, iskra ponownie się zapaliła, można było mieć nadzieję przed kolejnymi meczami. Z Bułgarią zagraliśmy zdecydowanie najlepszy mecz turnieju, najlepszy mecz kadry od miesięcy . Emocje były niewiarygodne, zwroty akcji niesłychane, zazdrościmy przeżyć kibicom nie związanym z żadną z reprezentacji. Były skandaliczne pomyłki sędziów, były nasze niewybaczalne pomyłki w decydujących momentach, były niezrozumiałe decyzje szkoleniowca (nierozgrzany Kubiak zmieniający raczej pewnie zagrywającego Nowakowskiego w końcówce meczu), ale taka jest siatkówka. Nie jesteśmy pierwszą drużyną w historii, która przegrała mecz 2:3 prowadząc 2:0. Nie jesteśmy pierwszą drużyną w historii, która frajersko roztrwoniła trzy punktową przewagę w tie - breaku, a co zrobili Bułgarzy na jego początku? Takie porażki bolą okrutnie i siedzą w głowach długo, ale my pretensji do biało-czerwonych nie mamy, zrobili co mogli. Taki jest sport, a jak to wczoraj podsumował trafnie Michał Winiarski, sport czasami przestaje bawić.

Fot. Rafa? Malko / Agencja Wyborcza.pl Fot. Rafał Malko / Agencja Gazeta

2. Czy Polacy byli bez formy? Czy zawiodło przygotowanie fizyczne?

Po Lidze Światowej gromy posypały się na głowę trenera od przygotowania fizycznego Giovanniego Miale. Wówczas, rzeczywiście, było widać na boisku ociężałość i zupełny brak energii siatkarzy. W Gdańsku wyglądało to zdecydowanie lepiej. Liderzy kadry byli w formie. Bartek Kurek nie skończy nam każdej piłki, zwłaszcza kiedy system gry upraszcza się do czytelnych rozegrań na skrzydło. Michał Winiarski miał katastrofalny początek w przyjęciu, ale z Bułgarami, w każdym elemencie, jak za dawnych lat, zagrał jak profesor. Michał Kubiak dawał zmiany niczym z Pucharu Świata 2011. Polaków na Euro nie zawiodło przygotowanie fizyczne, a, niestety - po raz kolejny, brak przygotowania psychicznego. Któryś z ekspertów w pomeczowym studiu powiedział, że ta drużyna w Londynie złamała kręgosłup i do tej pory go nie naprawiła. Mecz z Bułgarią mógł być tego zaczątkiem.

3. Zmiany przed turniejem.

Na pewno w utrzymaniu tego kręgosłupa pomógłby kadrze Krzysztof Ignaczak. Zmiana pokoleniowa na pozycji libero jest nieunikniona, przed turniejem popierałyśmy decyzję trenera o zrezygnowaniu z Igły, teraz widzimy, że nie miałyśmy racji. Paweł Zatorski nie udźwignął tych mistrzostw.

Fot. Rafa? Malko / Agencja Wyborcza.pl Fot. Rafał Malko / Agencja Gazeta

Na pewno nie można obwiniać go za porażkę, to nie był jakiś katastrofalny występ, ale libero nie był pewnym punktem przyjęcia, a w obliczu fatalnej postawy Michała Winiarskiego w pierwszych meczach, bardzo potrzebowaliśmy żeby był. Ale może to i lepiej, Zatora trzeba ogrywać, bo wcale nie sądzimy, że Krzysiu powinien już teraz do kadry wracać. Jak wspominałyśmy, zmiana pokoleniowa to naturalna kolej rzeczy, ale na turnieju w Gdańsku Ignaczak był drużynie potrzebny .

Postawienie na Grzegorza Boćka w perspektywie czasu, naszym zdaniem, się broni. Skoro Anastasi skreślił zawodnika, którego na nowo dla kadry stworzył, możemy uznać, że Zibi formy na mistrzostwa by nie odbudował. Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie spodziewał się, że Bociek w swoim debiucie zbawi reprezentację. Grzesiek grał przyzwoicie i pokazał swój ogromny potencjał, z którego na pewno w przyszłości kadra będzie mieć pociechę. Ale to wciąż zawodnik surowy, wiele jeszcze przed nim pracy.

4. Zmiany w trakcie turnieju.

Z jednej strony kapitalne wejście Kubiaka ze Słowacją i super zmiany Wiśniewskiego na zagrywkę, z drugiej sprawa rozgrywającego. Fabian Drzyzga już ze Słowacją udowodnił, że warto na niego stawiać, z Bułgarią zagrał świetne zawody  zaskakując nawet własnego ojca, który w pewnym momencie przyznał, że ten jego syn to jednak jest szalony. Też nie twierdzimy, że gdyby Anastasi stawiał na Drzyzgę od początku walczylibyśmy dziś w ćwierćfinale, wygrali wcześniej Ligę Światową i  że to Fabian już teraz hops powinien zostać pierwszym rozgrywającym kadry, na zawsze. Ale upór Włocha w stawianiu na nie radzącego sobie z grą Żygadło trudno zrozumieć. Anastasi pytany o to dlaczego nie wprowadził Fabiana podczas meczu z Francją odpowiadał krótko - to ja jestem trenerem, to ja decyduję. Ze sporą pewnością można teraz oceniać, że to była błędna decyzja, ale czy zaważająca o naszym odpadnięciu z mistrzostw?

5. Czy trener Anastasi powinien zostać?

Naszym zdaniem, nie. I naprawdę nie jesteśmy z tych, które po każdej spektakularnej klęsce w polskim sporcie wybiegają na ulicę z okrzykiem:

embed

Tyle, że Anastasi dostał już swoje dwie szanse. Związek zaufał mu po zeszłorocznej porażce w Igrzyskach i tegorocznej Lidze Światowej. Anastasi tej szansy nie wykorzystał. Jeśli czytacie nas trochę dłużej, wiecie, że Włocha zawsze darzyłyśmy kredytem zaufania i ciągle darzymy sporą sympatią. I to nie tak, że nagle twierdzimy, że Anastasi to beznadziejny trener i te przegrane mistrzostwa to wszystko jego wina. Polska siatkówka nie potrzebuje rewolucji. Przecież ewentualny nowy trener nie przywiezie nam nagle ze Spały dwunastu Sokołowów, to ciągle będzie praca z tymi samymi chłopakami, może z drobnymi roszadami, może w innym systemie przygotowań, może z odmienną filozofią gry. Ale ta zmiana jest potrzebna . Projekt "kadra Anastasiego" naszym zdaniem już się zakończył, coś się bezpowrotnie wypaliło. Andrea zrobił dla naszej reprezentacji bardzo dużo, można powiedzieć, że odmienił mentalność tej drużyny i na zawsze będziemy mu to pamiętać. Ale układ Anastasi - reprezentacja już nie działa. Potrzebujemy nowego trenera.

Tyle naszych wynurzeń na gorąco, czekamy na Wasz opinie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.