Mecz towarzyski, ale kaman, dobrze wiemy, że takie mecze nigdy nie są tylko towarzyskie, a jeszcze mniej pasuje do nich ich angielskie określenie "friendly". Friendly na pewno nie było starcie Neymara z Pepe, które mogło nawet stanowić rozgrzewkę przed czekającym nas festiwalem Gran Derbów, ale po kolei, po kolei.
Najpierw Ojciec Pele pozdrowił licznie zgromadzonych wiernych tłum:
Potem wydarzyło się to właśnie:
Potem Raul Meireles strzelił gola dla Portugalii i odstawił wstrząsający taniec radości. Wstrząsający, jak wstrząsające są rzeczy, które dzieją się na jego głowie i brodzie.
Poszukałyśmy innego ujęcia, mamusiu, to się dziej naprawdę, o co chodzi, czy to jakiś zakład, program ochrony świadków czy akcja solidarności czarodziejem Radagastem?
Potem wyrównał Thiago Silva, a potem swój popis dał Neymar:
Brazylia wygrała 3:1, trzecią bramkę dołozył Jo. W "towarzyskim" spotkaniu udziału nie brał Cristiano Ronaldo. Być może umawiał akurat kolegę z reprezentacji do fryzjera.