Andy Murray odpada z US Open

Dołączając tym samym do wyborowego towarzystwa Rogera Federera.

Jeśli nie napisałyśmy od razu o odpadnięciu z US Open Szwajcara to po pierwsze dlatego, że jego naczelna fanka w redakcji,  Lilla My, przebywając na zasłużonym urlopie wygrzewa się gdzieś na włoskich i hiszpańskich plażach, nie widząc, nie wiedząc, jak powoli, ale bezlitośnie dogasa jej ukochany, nie chciałyśmy więc być tymi, które przynoszą straszne wieści, po drugie zaś dlatego, że Król Roger na prawdę już się kończy i jego odpadnięcie z Tommym Robredo nie jest wcale AŻ tak wielką niespodzianką. A samego Robredo zmiażdżył w ćwierćfinale przez lata największy rywal Federera, Rafael Nadal.

Tymczasem odpadnięcie Andy'ego niespodzianką jest i to niespodzianką, dla całej naszej redakcji, przykrą. Myślałyśmy, że Szkot ma już za sobą czasy "klątwy szlema" i przegrywania meczów w głowie. Ale może to Wawrinka miał po  prostu dzień konia? Rodakowi Federera na korcie wychodziło wszystko, Andy'emu - nic. Oprócz roztrzaskania rakiety.

Czy Wy te z macie wrażenie, że za każdym razem, gdy Andy Murray roztrzaskuje rakietę, gdzieś na świecie kwili mały jelonek?

Małe jelonki na całym świecie kwilą natomiast na pewno oglądając to widoe z konferencji prasowej po meczu.

Zanosi się więc na finał Nadal - Djoković, Najprawdopodobniej. W pierwszym półfinale zmierzy się bowiem Wawrinka z Djokoviciem, w drugim Nadal z Francuzem Richardem Gasquetem. Obstawiacie jeszcze jakieś niespodzianki?

Więcej o:
Copyright © Agora SA