Prezydent Barcelony w damskiej ubikacji, czyli co będzie dalej z Thiago?

Okienko transferowe trwa, kilka niewiadomych już nam się wyjaśniło, a tu tak po cichu i trochę niespodziewanie na miano największej telenoweli sezonu wyrasta nam transfer Thiago Alcantary.

Sprawa teoretycznie jest dość prosta, bo od dłuższego już czasu mówi się, że młodą nadzieją Barcy i gwiazdą hiszpańskiej kadry U-21 interesuje się Manchester United, który akurat na nadmiar kreatywnych środkowych pomocników nie narzeka, więc taki Thiago mógłby na Old Trafford walczyć o miejsce w podstawowej jedenastce. Na Camp Nou takiej szansy raczej nie dostanie.

Tak czy siak pierwsza informacja medialna pod tytułem "Thiago dogadał się MU" pojawiła się jeszcze w czerwcu, ostatnia przed trzema dniami. A zawodnik wciąż w Barcelonie. Podobno się waha. Do pozostania namawiały go gwiazdy klubu, Tito wierzy, że Thiago może w ciągu kilku lat stać się centralną postacią drużyny. Tylko, że on chyba nie jest zainteresowany opcją "za kilka lat". Tym bardziej, że swoją wartość potwierdził na młodzieżowych mistrzostwach Europy, gdzie poprowadził Hiszpanię do zwycięstwa i strzelił hat-tricka w finale z Włochami.

Jak już powiedziałyśmy zdecydowane zainteresowanie zawodnikiem przejawia Manchester United, w pewnym momencie do wyścigu po jego podpis nieśmiało włączył się kierowany przez Pepa Guardiolę Bayern, a w ostatnim tygodniu próbował go do siebie przekonać Real. Tę ostatnią propozycję Thiago jednak zdecydowanie odrzucił, więc Królewscy pozyskali za 30 milionów euro Asiera Illarramendiego z Realu Sociedad.

Pozostaje tylko zadać pytanie, skoro kwota odstępnego jest wpisana kontrakt, skoro Thiago chce odejść, skoro chce go Manchester, skoro sam piłkarz kilkakrotnie wypowiedział się, że ekscytuje go perspektywa gry w tym wielkim klubie, to dlaczego go tam wciąż nie ma? Czyżby wciąż czekał, aż Barcelona rzuci się Rejtanem i wykrzyczy "Stój, damy ci szansę!"?

Zainteresowanie tematem Thiago (i po części kwestią bardzo taniego oddania Davida Villi do Atletico Madryt) jest tak duże, że prezydent Sandro Rossell wprost nie może się opędzić od dziennikarzy. Media w Hiszpanii nie znają pojęcia "przestrzeń osobista" więc goniony przez prasę Rosell musiał schować się ubikacji. Wybrał najbliższą - damską i spędził w niej kilka minut czekając, aż dziennikarze sobie pójdą. Na pytania o przyszłość zawodnika odpowiedzi nie poznałyśmy.

 

Fun fact na koniec. Podobno na decyzję Thiago czeka również... Neymar. Brazylijczyk nie wybrał sobie jeszcze numeru, z jakim będzie grał w nowym klubie. Być może będzie to pozostawiona przez Davida Villę siódemka, ale Neymar ponoć marzy o "11". Z takim numerem grał w Barcelonie Romario. Problem w tym, że jedenastkę na dziś dzień wciąż okupuje Thiago. Czy tak będzie również po 31 sierpnia?

A Wy jak sądzicie? Thiago powinien poczekać na swoją szansę w klubie, których go wychował, czy wyruszyć walczyć o podstawową jedenastkę poza Hiszpanię?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.