To będzie notka radości pełna, no ale jak tu się nie cieszyć, skoro końcówka tej zimy z nawiązką rekompensuje nam niezbyt udany początek? W weekend jeszcze czułyśmy niedosyt, bo po podium w drużynie, Kamil powinien był stanąć na podium indywidualnie, ale zepsuł drugą próbę, wczoraj już nic takiego się nie wydarzyło!
Już pierwszy skok Kamila wbił rywali w fotele, podczas gdy granicą dla czołówki było 130 metrów Stoch poszybował na niewiarygodne 135! To tylko pół metra krócej od rekordu fińskiego obiektu. Przewaga po pierwszej serii była tak duża, że w drugiej nie było już po co się denerwować. Kamil pewnie ją utrzymał i wygrał z 11 punktami przewagi nad Daikim Ito!
Kamil odleciał rywalom tak wyraźnie, że w naszych głowach pojawiła się (musiała się pojawić!) myśl "jak Adaś za najlepszych lat". Okazało się, że nie tylko w naszych. Mówi Apoloniusz Tajner:
Nawet Gregor, który piątym miejscem zapewnił sobie wczoraj Kryształową Kulę, przyznał, że Kamil jest obecnie najlepszy:
Reszta naszych orłów toczył zaciętą i heroiczną walkę za warunkami z różnym skutkiem. Humor dopisywał oczywiście Piotrkowi, który zajął 15 miejsce i wreszcie pokonał Kuopio:
Trzymamy za słowo! Znacznie mniej zadowolony był najsłabszy wczoraj w naszej ekipie Maciek Kot, który wyraźnie przegrał z warunkami pogodowymi i zajął dopiero 47 miejsce:
Spokojnie, wszystkie wiemy, że Fińskie skocznie to wymagające partnerki. Wczoraj punkty Pucharu Świata zdobył jeszcze 24. Dawid Kubacki. Stefan Hula i Krzysiek Miętus niestety odpadli po pierwszej serii.
Dziś skoczkowie jadą do Trondheim, gdzie w piątek o 16.30 ma się odbyć konkurs indywidualny na skoczni K-130. My będziemy uważnie liczyć punkty, bo wciąż liczymy, że Kamil stanie na podium w generalce! Do końca jeszcze cztery konkursy, Kamil jest obecnie piąty. Do drugiego Andersa Bardala traci 165 punktów i raczej tego nie odrobi, ale do nierównych ostatnio Severina Freunda i Andersa Jacobsena strata jest mniejsza, odpowiednio 72 i 45 punktów. Da radę?