Ale zacznijmy od początku. Wiecie, to akurat żadna nowość, że kierowcy z tego samego teamu jakkolwiek dużo o udanej współpracy na torze mówią, większej zażyłości poza nim nie deklarują. Jeśli już w formułowym światku zdarzą się jakieś serdeczniejsze i szczersze relacje, łącze one raczej przedstawicieli garaży z dwóch przeciwnych końców padoku.
Sytuacja z przedstawicielami teamu Toro Rosso ma się na tyle inaczej i o tyle smutniej, że Daniel Ricciardo i Jean Eric Vergne zanim zaczęli jeździć w jednym zespole, byli przyjaciółmi. I jeszcze gdyby mieli jakąś spektakularną kłótnię, wielki konflikt, nie, Ricciardo przyznaje, że poróżniła ich tylko i wyłącznie rywalizacja.
Wersję o zakończonej przyjaźni potwierdza druga połówka Toro Rosso, mamy jednak wrażenie, że ze słów Vergne' a wylewa się jednak trochę żalu i urazy.
No i cóż, rację miał chyba któryś z kierowców (czy to był Sebastian Vettel, a może Robert Kubica?) stwierdzając, że jeśli chcesz mieć przyjaciół w Formule, przyprowadź sobie psa do padoku.
Ewentualnie konia.