Milan wygrywa z Barceloną, Arsenal dostaje lekcję, czyli wtorek i środa z Ligą Mistrzów

Kolejna porcja szlagierowych spotkań 1/8 finałów Ligi Mistrzów za nami i kolejne emocje do przepracowania.

WTOREK

Arsenal - Bayern 1:3

Boli. Boli bo Arsenal przegrał u siebie, boli, bo znów pokazał mentalność dzieciaków, za którą tak kochamy ich poza boiskiem, ale na boisku nie może być dla niej miejsca, boli bo mecz strasznie jednostronny, boli bo nie błyszczał Wojtuś i boli bo chyba powoli, ale w sposób nieunikniony kończy się era Wengera w Arsenalu.

Bayernowi należą się gratulacje, bo całkowicie zdominował Kanonierów. Nawet ten jedyny gol Poldiego padł po dość przypadkowej sytuacji i po rzucie rożnym, który się de facto londyńczykom nie należał.

Dla Bayernu strzelali Toni Kroos, Thomas Mueller i Mario Mandżukić.

W drugim wtorkowym meczu Porto wygrało z Malagą zaledwie 1:0, choć jego przewaga była przygniatająca.

ŚRODA

Milan - Barcelona 2:0

To miał być szlagier kolejki porównywalny z meczem Realu i United sprzed tygodnia. To miał być też mecz, w którym słaby jak nigdy Milan zostanie rozjechany przez mocną jak zwykle Barcę. No i oczywiście, jak to w bajkach bywa, nic z przepowiedni ekspertów się nie sprawdziło.

Zaczęło się od tego, że obejrzałyśmy zdecydowanie najsłabszą pierwszą połowę spośród wszystkich pierwszych połów meczów LM w tym sezonie. Serio. Piłkarze Barcy poruszali się po boisku z gracją objedzonego leniwca, Messi ponoć grał, ale żadnych dowodów na to znaleźć nie można było, a Milan i tak był cofnięty i przestraszony, z rzadka próbował tylko wyjść z kontrami, które zazwyczaj kończyły się spalonymi. Wszyscy myśleli, że po przerwie Katalończycy się ockną i wreszcie zobaczymy akcje i bramki. Zobaczyłyśmy, ale strzelane przez gospodarzy. Bo Barcelona zagrała jeden z najgorszych ligomistrzowych meczów ostatnich lat.

Barcelona i MilanBarcelona i Milan REUTERS/TONY GENTILE

W 57 minucie wynik otworzył Kevin-Prince Boateng, a gol był, co tu dużo mówić, dość kontrowersyjny. Uderzona z rzutu wolnego piłka odbiła się od ramienia Leo Messiego i przypadkowo trafiła w uniesioną rękę Zapaty. Sędzia wszystko widział, ale nie odgwizdał przewinienia, do tak odbitej piłki pierwszy dopadł Boateng i strzałem z linii pola karnego zaskoczył Valdesa.

W 81 minucie Barcę dobił Muntari, który wykorzystał fakt, że jej obrońcy we czwórkę ganiali za piłką i zapomnieli o jego istnieniu. A ponieważ wczoraj Katalończycy nie byli w stanie zagrozić bramce Abbiatiego (JEDEN celny strzał w meczu!) skazywany na pożarcie Milan wywalczył baaaaaardzo korzystny rezultat.

Boateng i MuntariBoateng i Muntari REUTERS/TONY GENTILE

I jak już zdążyli przypomnieć historycy futbolu, od czasu wprowadzenia zasady o bramce na wyjeździe liczonej podwójnie, Barcelona jeszcze nigdy nie odrobiła tak wysokiej straty z pierwszego meczu Ligi Mistrzów. Na Camp Nou będzie się działo.

AC Milan v Barcelona Toyo | Myspace Video

Galatasaray - Schalke 1:1

Najciekawszym wydarzeniem tego meczu było chyba spotkanie starego znajomego w nowych barwach:

Boateng i Muntari

Mecz był bardzo ciekawy i obfitujący w okazje bramkowe, przy okazji których przypomniałyśmy sobie, że w Galatasaray gra przecież także inny nasz stary znajomy - Fernando Muslera, którego pokochałyśmy podczas mundialu w RPA, pamiętacie?

embed

I to właśnie Muslerka wielokrotnie ratował gospodarzy przed atakami Schalke. I mimo, że to właśnie goście mieli przewagę od początku spotkania, to gospodarze jako pierwsi zdobyli bramkę - przy pomocy nóg Buraka Yilmaza. Schalke odpowiedziało bramką Jonesa. Więcej goli już nie padło, choć były ku nim okazje.

Galatasaray SK v Schalke 04 Toyo | Myspace Video

I same nie wiemy komu kibicować w rewanżu, no bo kurde, Didi, dobrze ci w tym żółto-bordowym:

Więcej o:
Copyright © Agora SA