Polska katastrofa w Lidze Mistrzów

O ile w przypadku mistrza Polski z porażką, niestety, trzeba było się liczyć, to odpadnięcie Skry można rozpatrywać w kategoriach sensacji.

Bardzo przykrej i bolesnej. Wszyscy wiemy z jakimi problemami zmaga się ostatnio Skra, ostatnia porażka ligowa z outsiderem tabeli na pewno optymistycznie nie nastrajała, ale mimo wszystko, no mimo wszystko, chyba mało kto wierzył, że bełchatowianie nie sprostają mistrzowi Turcji, zwłaszcza po zwycięstwie 3:1 na wyjeździe.

A tak się właśnie stało. Po blamażu w pierwszym secie, Skrze udało się odbudować i już zanosiło się na powtórkę z meczu Zaksy, niestety złotego seta uniknąć się nie dało. A gdy w nim ostatnią piłkę wygrali goście, hala zamarła i chyba nikt do końca nie wierzył w to, co właśnie się wydarzyło.

Mieliśmy bardzo mało czasu na przygotowanie się do gry w takim składzie. Tak naprawdę wystąpiło dziś dwóch zawodników, którzy ostatnio właściwie nie trenowali. Atanasijević z powodu kontuzji nie mógł zagrać w ostatnim meczu ligowym. Michał Winiarski dopiero w poniedziałek zaczął normalnie skakać. Jestem pełen podziwu dla tych chłopaków za wysiłek włożony w to spotkanie. Dali z siebie wszystko - starał się szukać pozytywów po meczu Jacek Nawrocki.

Ktoś oczywiście powie, że to Skra, więc powinna sobie poradzić. Trzeba jednak pamiętać, jak ciężko w ostatnich tygodniach było zebrać ten zespół. Z naszej strony to była walka z czasem, która niestety, nie zakończyła się zwycięstwem - dodał.

Czy Waszym zdaniem jest to wystarczające tłumaczenie tej jednak trochę zawstydzającej porażki?

Z nieporównywalnie trudniejszą misją na swój rewanż do Włoch jechali mistrzowie Polski. Po porażce 0:3 u siebie, mało kto wierzył w powodzenie w Maceracie, ale siatkarze z Rzeszowa zapowiadali walkę. Niestety (wyłączając trzecią partię) tylko na zapowiedziach się skończyło. Rsoviacy od początku sprawiali wrażenie zespołu niewierzącego w możliwej wygranej i nawet trener Kowal wyglądał na przestraszonego. To nie było miłe widowisko i przyznajemy, że sporą jego część spędziłyśmy na równoległym meczu Kypka.

I powtarzając swoje wczorajsze pytanie z Facebooka , Czy to bardzo źle, że Ivan Zaytsev podoba mi się nadal nawet mimo zaawansowanego piercingu, łańcucha i platynowej cyrkularki na środku głowy?

Dziewczyny, ja naprawdę nie wiem. (Ale w ping ponga to bym z nim zagrała).

embed

Najważniejsza informacja tego tekstu jest jednak taka, że ani Skra ani Resovia już więcej sobie w tej edycji LM nie zagrają, a na placu boju została nam już tylko Zaksa (która zresztą będzie miała w kolejnej okazję pomścić Bełchatów w spotkaniu z Arkasem).

Jak myślicie, czy to już jest pora na wnioski o spadku siły rażenia polskich drużyn w Europie, czy po prostu trafiliśmy na złe sezonu mistrza i wicemistrza kraju?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.