Nie będę po raz kolejny opisywać losów mojej szalonej miłości do Artura Boruca,niezdarnej, beznadziejnej, zakończonej pękniętym, z różnych powodów, serduszkiem, niemniej jednak, zawsze, gdy przychodzi mi o nim pisać mam pewien problem. Jeszcze kilka lat temu, wieść o tym, że Boruc wraca do kadry a kibice Southampton oszaleli na jego punkcie przyprawiła by moje serce o bicie w tempie małego pociągu TGV, teraz to już tylko taki smutno-melancholijny uśmiech spod znaku "niech Ci się chłopcze wiedzie jak najlepiej", no ale przecież nie o mnie i moje zmaltretowane uczucia tu chodzi, ale o polskiego bramkarza za granicą i reprezentację narodową.
Otóż wczoraj trener Fornalik powołał Artura do kadry na towarzyski mecz z Irlandią 6 lutego, przedwczoraj zaś Borubar stał w bramce Świętych w meczu ligowym z Evertonem i dokazywał w niej cudów męstwa jak za dawnych lat.
Docenili to kibice Southampton, którzy jeszcze całkiem niedawnonie byli zachwyceni jego .postawą między słupkami.
- to tylko niektóre z opinii na forach fanów Southampton. Załapali też już oni chyba, o co z tym Borucem chodzi, obdarzyli go bowiem nader adekwatnym przydomkiem "The Loony".
No więc witamy Artura z powrotem w kadrze i życzymy powrotu do wielkiej formy!