Michael Ballack dostał mandat. Nie zapłacił, bo twierdzi, że nie ma z czego

Hmmm...

Tjaaaa.... Trudno nam w to uwierzyć, ale właściwie dlaczego miałybyśmy nie wierzyć Miszy i jego prawnikowi? Czy te oczy mogą kłamać?

embed

Michael Ballack dostał mandat za przekroczenie prędkości w Hiszpanii. Jechał ponad 210km/h (wow, niedobrze nam od samego myślenia), podczas gdy limit wynosił 120 km.

Kara? 8000 funtów i co gorsza dwuletni ban na prowadzenie samochodu. To prawda, 8000 funtów to nieco więcej niż wydajemy na waciki (obawiamy się pomyśleć, że to nawet więcej niż wydajemy na waciki przez cały rok, a nawet dekadę), no ale czy naprawdę były gwiazdor Chelsea nie ma takiej sumy? Zdaniem jego prawnika - nie.

To, że ktoś jest sławnym piłkarzem, nie oznacza od razu, że ma mnóstwo pieniędzy

Hmmm, myślałyśmy, że oznacza.

Ballack i jego adwokat Jes s Gallego Rol poprosili o zredukowanie kary do 800 funtów, ponieważ "piłkarz przeszedł niedawno na emeryturę i nie ma żadnego źródła dochodu odkąd latem opuścił Bayer Leverkusen". Rol podkreślił także, że taka prędkość jest dopuszczalna na niemieckich autostradach.

Chłopcy z Dirty Tackle zauważają, że chociaż Ballack przeszedł ostatnio przez dość kosztowny rozwód, to podczas Euro 2012 był zatrudniony jako ekspert stacji ESPN. No i plizzz, kto uwierzy, że z tych zarobionych przez całą karierę milionów nic mu nie zostało?

embed

No dobra my. Ale powiedz Misza, chociaż trochę Ci wstyd?

embed
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.