Mistrz Polski triumfuje w Lidze Mistrzów w cieniu słabej gry i afery sędziowskiej

Tym razem tak gładko i przyjemnie jak w środę nie było.

Zwycięzców niby się nie sądzi, ale nie ma co ukrywać, że zespół mistrza Polski daleki jest jeszcze od pełni zgrania i optimum formy. No bo żeby takiemu Arago se Sete, drużynie solidnej, ale bez przesady, dać się ograć w secie do 13? No ale dobrze, zrzućmy to na karb szoku po wydarzeniach z wcześniejszej partii drugiej.

Na boisku dobrze się nie działo, gospodarze odskoczyli już nawet na 17:12, ale wtedy do akcji z ławki wkroczył Grzesiu Kosok, porządził blokiem i boom, 21:20. Niestety sędziowie uznali, że dramatycznych zwrotów akcji jak na jednego seta jest za mało i dopatrzyli się błędu rotacji. Po czterech kolejnych akcjach z rzędu! Gdyby konsultacje przy stoliku wypadły na niekorzyść Resovii, te punkty zostałyby im odebrane, no czegoś takiego, żeby drużyny traciła kilka punktów przy stoliku, jeszcze w życiu nie widziałyśmy. Na szczęście sędziowie się opamiętali, a mistrzowie Polski dograli tego seta na plusie.

Nasza nierówna gra wynika po części z początku sezonu, ale także z tego, że stawiamy na rotacje w składzie. Praktycznie w każdym meczu rozpoczynamy inną szóstką i dużo zmieniamy - tłumaczy wahania formy szkoleniowiec mistrzów Polski. - Wychodzimy z założenia, że ryzyko przez nas teraz podejmowane będzie miało przełożenie na dalszą część sezonu. Wierzę, że ogranie zawodników na tym etapie rozgrywek spowoduje, że w końcówce sezonu w najważniejszych spotkaniach będziemy mieli prawdziwy zespół - zakończył trener Kowal.

A Wy ile czasu dajecie Resovii na ogranie nowego czasu?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.