Poranek w atmosferze szoku, czyli Leo Messi pozuje dla StorkMan

I jest to bynajmniej szok całkiem przyjemny.

Gdy słyszymy połączenie słów "Leo Messi" i "sesja zdjęciowa" złowieszcza gęsia skórka wstępuje na nasze ramiona. Wszak przeszłość już nie raz, nie dwa pokazała nam, że miłość Leosia i obiektywu aparatu jest nie zawsze odwzajemniona, a już na pewno trudna, czego efektem są białe kalesony na jego pupie ,  bądź inne klapki nad basenem czasem śnią nam się po nocach.

Nie wińcie nas więc, że trochę się zlękłyśmy dzisiejszego poranka, gdy zobaczyłyśmy u koleżanek z Kickette to połączenie. Zwłaszcza, że już kiedy zdecydowałyśmy się przy nagłym przypływie odwagi nieco spojrzeć przez palce (wcześniej szczelnie osłaniające nasze oczy), ujrzałyśmy drewniane skrzynki. Dużo drewnianych skrzynek. I jeans. Dużo jeansu. O mamo, to będzie rzeź niewiniątek - pomyślałyśmy.

embed

Wbrew jednak wszelkiemu zdrowemu rozsądkowi zaryzykowałyśmy. Obejrzałyśmy pierwsze zdjęcie, drugie, ósme i dziesiąte. Ku naszemu zdziwieniu rzezi wcale nie było! A nawet całkiem nieźle. Z naszym "fiu fiu" przy niektórych co korzystniejszych ujęciach.

To znaczy, żeby nie było nieporozumień, drugi Ramos w slipkach to to nie jest, ale z pewnością ta sesja to nieskromny No. 1 w dotychczasowym dorobku Messiego w tej branży. Nie wiemy co dokładnie się na ten przełom złożyło. Zmiana stylisty i scenografa w ekipie Stork Man, marki odzieżowej (tak, tej od basenu i klapek), której wiernie Argentyńczyk partneruje? Zbliżające się tacierzyństwo, które sprawia, że nam Leoś kwitnie? Nowa edycja Photoshopa z jeszcze korzystniejszą obróbką zdjęć? Harmonia jaką tworzy na jego twarzy ten delikatny zarost i świeża fryzura? Chyba każde po trochu.

W każdym razie, spokojnie możemy oddać Was w ramiona tej sesji, co też czynimy.

embed
embed
embed
embed
embed
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.