To że po ogłoszeniu rozbratu z teamem, w którym się wychował, Lewis nie będzie miał łatwego życia, było pewne. Ale to, co wydarzyło się niedawno, sprawia, że jest nam naprawdę przykro.
Wyobraźcie sobie, że tydzień temu Lewis zarezerwował tory w japońskiej kręgielni, gdzie miał zamiar urządzić imprezę pożegnalną. I co? Nikt nie przyszedł, bo mechanicy wybrali bieg charytatywny Jensona Buttona.
Rozumiemy, że bieg był w słusznej sprawie, mechanicy byli wcześniej na niego umówieni, Lewis nie skonsultował sprawy przed dokonaniem rezerwacji, głupio wyszło, a teraz udaje poszkodowanego.
A teraz po tej racjonalizacji wyobraźcie sobie biednego, samotnego, opuszczonego Lew na pustej kręgielni...
Zniechęcony takim obrotem spraw Lewis, spytany o to, czy pożegna się z zespołem, odpowiedział:
Brutus Jenson, który skusił mechaników swoim biegiem, nie widzi problemu:
Jednocześnie jednak Jense zadaje nam cios w serce, ujawniając, że Buttmilton to mżonka:
Ale na te kręgle to my byśmy poszły!