Dobra, tym razem Camille Lacourt NAPRAWDĘ przesadził

Ale przynajmniej dowiedziałyśmy się, że istnieje życie po śmierci. Całkiem ładne życie.

Umarłyśmy bowiem już po pierwszym zdjęciu, o tym:

Umarłyśmy, i natychmiast znalazłyśmy się w niebie. Było tego więcej, oglądanie każdego następnego sprawiało fizyczny ból, ludzki aparat epistemiczny nie jest w stanie znieść tyle piękna, tlen skończył się już dawno, szczęka potoczyła się po podłodze, straciłyśmy władzę we wszystkich członkach, stałyśmy się samym tylko wzrokiem sprzężonym zwrotnie z zachwytem.

Ledwo do nas dociera co to za sesja, dla kogo to sesja, że może jakiś fotoszop brał w tym udział, who cares, to jest estetyczne empireum, z którego nigdy nie chcemy już wracać. No chyba, że ktoś da nam te jego buty:

Serdecznie dziękujemy - choć słowo "serdecznie" brzmi żałośnie nieadekwatnie do tego co czujemy - Czytelniczce Karolinie , która na naszym Facebooku zamieściła link do tej sesji.

Wszystkie poprzednie próby unicestwienia nas przez Camille'a Lacourte' a >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.